Buahahahaha! Oj, bycie córką ojca mego Romualda Fernandeza i matki mojej Margerity Fernandez nie było wcale łatwe - ale za to szalenie zabawne. Tylko żali mi wgniecionego w drzwi Oskara...
i atak ołtarzystów też był mocny...
Kto zrozumie?
No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?
środa, 30 grudnia 2009
środa, 16 grudnia 2009
Tak blog żyje i ja też żyje, chociaż jakie to życie jak mam wargę poparzoną HCl'em. Nie pisze (rzadko pisze) bo mam dużo nauki i nawet czasu nie starcza, zaraz zresztą jadę na francuski ha którym mam zamiar rozwalić dialogi razem z Ananasem. Będzie się działo.
A wogóle to muszę napisać plan pracy, który już jest spóźniony i nie mam żadnego pomysłu. Może ktoś z was ma pomysł?
A wogóle to muszę napisać plan pracy, który już jest spóźniony i nie mam żadnego pomysłu. Może ktoś z was ma pomysł?
wtorek, 15 grudnia 2009
Buuuuuuuhuhu.... Poparzenie się stężonym kwasem solnym nie należy do rzeczy przyjemnych a wręcz przeciwnie! Całe wargi mam poparzone! I w dodatku to nie moja wina tak jak tych głuptaków które się zachłysnęły (albo wypiły) rozcieńczone kwasy/zasady. Mnie zaatakowała złośliwość rzeczy martwych! Ja się tak nie bawię!
niedziela, 29 listopada 2009
belly
Och było bosko cudownie i fantastycznie! Właśnie tego mi było potrzeba :) Co prawda ta esencja kobiecości mnie zabiła totalnie dzisiaj, ale już wiem jak zaprosić araba do łóżka :P i wogóle jestem pełna zapału do dalszego rozwijania się i jest super. Cztery dni w tygodniu na treningi, trzeba coś wymyślić na pozostałe trzy - ale ja już coś wykombinuję. Szkoda mi tylko koni, no ale na to już chyba nic nie poradzę.
I zamówiłam takie przecudowne baletki - będzie bosko jak już dojdą :) No, i marzy mi się strój (ale to jeszcze za wcześnie) i skrzydła (to już zdecydowanie bardzo bardzo za wcześnie)
I potrzebuję chyba jakiegoś magika który mnie piłą przetnie na pół. I shimmy to na razie za wiele jak dla mnie, chyba mam po prostu za mały biust...
czwartek, 26 listopada 2009
niedziela, 22 listopada 2009
czwartek, 19 listopada 2009
Hyhy... ucze się pisać robaczki... Będzie fajnie tylko musze pomyśleć jak to zrobić ze zbieraniem składek... Najwyżej jakoś godziny pozmieniam. Albo coś... To będzie sieczka ale damy radę. Jestem już prawie spakowana, ksiązki gotowe, teraz konspekty uzupełnię, spawozdania na niedziele zostają.
Musze kupić jeszcze tylko dwa podręczniki... I będzie git. Kasy powinno mi wystrczyć na wyjazd więc będzie super. Już nie mogę siew doczekać!
Szkoda mi tyko trochę tego kina... No, ale mówi się trudno, w końcu nic wielkiego się nie stało.
środa, 18 listopada 2009
poniedziałek, 16 listopada 2009
sobota, 14 listopada 2009
środa, 11 listopada 2009
niedziela, 8 listopada 2009
Och nie! Ile czasu mi jeszcze pozostało, zanim zmienię się w idiotkę piszczącą na widok swojego idola? Bo najwidoczniej mózg mi sie lasuje i idola już posiadam... Piszczeniu na razie się opieram, choć czasami trudno wytrzymać, on jest taki kawaiiii! (No właśnie...)
Nic nie umiem na jutro, ale co tam, jakoś przeżyję. Teraz oglądam i czytam i jest fajnie. byle do weekendu!
sobota, 7 listopada 2009
"Non mortem timemus, sed cogitationem mortis."
Nie śmierci się boimy, lecz myśli o śmierci.
Seneka młodszy
Było tak mało czasu, tak dużo zajęć i zabiegania. Nie zdążyłam jej dobrze poznać, choć była dla mnie wzorem i ideałem. Teraz już nigdy nie będę mieć okazji, pozostaje tylko żal do samej siebie. I ideały które pokazała. Bo pamięć nie umiera, wspomnienia są najważniejszym co pozostaje. A miłość bliskich ułatwia pogodzenie się ze śmiercią. Będzie mi jej brakować.
wtorek, 3 listopada 2009
Kyaaaaaaaaaaaa!... Ja ich uwielbiam po prostu ubóstwiam! Kocham kocham kocham!
Nowe motto już daje efekty - fantastycznie, power na maksa i jeszcze dopalacze. Istne szaleństwo.
Energicznie, energicznie wciąż do przodu, coraz szybciej... I będzie super! Bo faktycznie odwzajemnia, jest kochany. Taki misiek po prostu, trochę niezdarny, niezaradny, ale też złośliwa bestyjka czasem. Trzeba mieć na niego sposoba i jest najwspanialszy na świecie. A ja sposoba jak widać mam... Mrrrr...
Wiem, że zachowuje się jak wariatka i trochę szokuje tym ludzi... Ale już bardzo dawno nie byłam taka szczęśliwa. Po prostu. A Misiaka muszę przycisnąć do zajęć bo się zaniedbuje. A chce pomocy przy chemii...
I kolejne boskie cytaty... Umrę przy nich kiedyś!
"Zborze jest transportowane pod strumieniem powietrza... - to jest dość ciekawy proces!..."
"Picieranie w takim transporcie zborza powoduje wyładowania elektryczne, które mogą prowadzić do takich nieprzyjemnych zdarzeń... jak WYBUCH!"
(w trakcie wykładu) "Lubicie krzyżówki? Mam kilka kartek..."
"Moje komentarze przestały być w jakikolwiek sposób inteligentne - widocznie się starzeje..."
a powidła czekoladowe są super...
niedziela, 1 listopada 2009
Ech... Dochodzę do straszliwych wniosków, że cmentarze, zwłaszcza nocą, mają dla mnie nieodparty urok... Ich atmosfera i swoiste oddziaływanie przyciągają jak magnez. W ostatnich dniach... no cóż, nietypowo, bo spokojnie i smutno i z tysiącami łagodnych ogników. Zwykle tak nie jest. Zwykle każdy cmentarz ma swoją osobowość, swoją własną historię do opowiedzenie uważnemu słuchaczowi. W takie święta jak to, wszystkie są urokliwe ale nudne. Jednakowe. Szare i bezosobowe.
Stanie na mrozie prze ponad pięć godzin zdecydowanie mnie już nie bawi. Skończyły się lata szalonej młodości, teraz inne wartości zajmują piedestał.
Czas zabrać się za naukę, czas wrócić do lektury, czas wykorzystać daną mi przez los energię i radosną nadpobudliwość. Świat jest piękny!
Hmmm. Tak sobie myślę, że w końcu kiedyś ilość moich pseudonimów (czyt. ukrytych osobowości) mnie przytłoczy. Bo kim to ja już nie byłam... Kucykiem, Pomidorem, Koalą, Wężem Boa, Plastusiem, Chachurem, Królową, Silwerkoniką, Anielą, Oprawcą Trolli, Śnieżnym Elfem, Szamanką, Czerwonym Kapturkiem, Autorką, Piórnikiem, Studentką Zorientowaną, Skarbniczką, Córką Małpy, Mamą gesią, Żoną prezesa, Przewodniczką, Wieszczką, Kozą... Myślę, że nawet Kuro-no-Kitsune nie dorównałby mi ilością przezwisk, gdyby chcieć policzyć wszystkie. A najdziwniejsze jest to, że w zasadzie każde z tych określeń naprawdę opisuje mnie. To ubrane w słowa maski... Maski nie będące fałszem, tylko kolejnymi obliczami tej samej osoby.
Silwerkonika jest chyba najbardziej obszernym z moich przezwisk. Żadne z nich nie towarzyszy mi aż tak długo, żadne nie ma tylu znaczeń. Silwerkonika jest tym dzieckiem, zafascynowanym RPG i zapatrzonym w brata i kuzyna. Silwerkonika jest małym odkrywcą internetu. Silwerkonika jest dziewczyną, która potrafiła spędzić całe dni z Fiołkiem, bo dla nich nie istniało nic poza ich małym prywatnym światem. Silwerkonika to niesmiałe stworzenie potajemnie cieszące się z całowania z kumplem w barze. Silwerkonika to wybuchowa mieszanka sprzeczności, lubiąca szokować i wprowadzać zamęt. To mały podjudzacz i czarownica. Była satanistka i nieustraszony leń. Pozostałe przydomki mają jedno dwa znaczenia...
Nic na świecie nie jest proste, nic nie da się ewidentnie określić. Maski... cóż, każdy je nosi. Nie są fałszem są pewnym stereotypem. A to że moje mają imiona... No cóż, łatwiej mi je rozróżnić :)
Nic na świecie nie jest proste. To takie dziwne - jak słowa "nienawidzę cię!" mogą być wyznaniem przyjaźni... A jednak! Bo to także jest maska.
A teraz nadchodzi zima. Śnieg jest kolejną maską ziemi...
czwartek, 29 października 2009
Jak sieroty na tym wf'ie, mimo że atmosfera taka rodzinna. A głupia sztanga olimpijska mnie chciała zwalić z ławki. Ale jestem twarda i wyciskałam nawet na siedząco (chociaż bez obciążenia...) Hehe, ale było śmiesznie... A chłopaki miały niezły ubaw jak na nas patrzyli z tymi sztangami. Jednym słowem fantastycznie! Uwielbiam swoje studia, języki, wf i swoich znajomych. Są naprawdę wspaniali i jest bosko. A wczorajsze brawa na korytarzu były urocze. I cytatów wartych zapamiętania coraz więcej:
"Tak w powietrzu to tylko ptaszek może..."
"A jak mu wyjdzie zero to się cieszy czy nie cieszy?"
"No a za piątego grejfruta to już oddacie tylko tak zwanego gryza!"
środa, 28 października 2009
Hehe... kolejny boskie dzień, kolejne cytaty :)
"To ja, Buczek... tylko odmłodniałem! Dobrego kremu używam!"
"W piątek o 17 to już macie stan wzbudzenia, bo przyjęliście płynną energię... Mam nadzieję że płynną a nie inną... No a potem musicie ją oddać w masie... tędy albo tamtędy."
"Jak my sobie wyobrazimy trzy wymiary to już jest dobrze. A ja nie wiem co ci fizycy biorą, ale oni dochodzą do dwunastu!"
wtorek, 27 października 2009
niedziela, 25 października 2009
środa, 21 października 2009
Ech działo się działo... Ale wszystko mnie rozbraja, teksty typu stdentka zorientowana, lub dwuwalcowy szarpak zębaty...
Nie jest źle podobają mi się moje studia ludzie są fajni, swiat nie uznaje mojej chęci izolacji...
W weekend z zuszkami, następny akcja znicz następny góry... Bedzie super. A jeśli jeszcze Ananas pozwoli się wciągnąć... Cudo!
niedziela, 18 października 2009
Maskara, jedna wilka niekończąca się masakra... Nawet piła mechaniczna już by sprawy nie pogorszyła...
Jedna wielka sieczka, zaprawiona przedsmakiem jutrzejszej sieczki. Musze sobie znaleźć miejsce na przechowywanie swoich zwłok w najbliższych dniach, bo nie zamierzam w domu siedzieć.
Teraz chce się tylko wyć do księżyca.
Nie wiem co zrobię. Może Herold ma racje, może pora się od tego oderwać? Może jeśli bym znalazła pracę i poszukała z nią to mogłabym się usamodzielnić? Może to byłby koniec problemów? Przynajmniej takich?
Jejku jak dobrze mieć świadomość, że ktoś o nas myśli. I że jakby wyczuwając łzy napiszą w odpowiednim momencie...
Trudno jest się przeciwstawić agresji, w dodatku tak nieprzewidzianej. Trudno uciec kolejnym ciosom, próbując jednocześnie zebrać kawałki rozbitego serca. Trudno zebrać się z podłogi i powstrzymać łzy...
Świat jest okrutny, tak samo jak ludzie. Nawet ci pozornie najbliżsi, tylko czekają, żeby wbić nóż w serce. Prawdopodobnie nie należy po prostu nikomu ufać. Chociaż może... Bo gdyby nie zaufanie, to może nie byłoby Misiaków?
Nie wiem co o tym myśleć... Nie wiem jak będą wyglądać najbliższe dni. Nie wiem czy dzisiaj dam radę zasnąć...
czwartek, 15 października 2009
Hahaha... Jestem studentką zorientowaną i w dodatku na miejscu dla vipów! Uwielbiam tych gości... A po wf-ie zdycham, ale i tak był super i trener jest fantastyczny. Chociaż zasysające się ciężarki to mnie kiedyś zabiją...
Uwielbiam swoje studia - zakochałam się w nich po uszy, już nie pamiętam kiedy nauka tak mnie cieszyła... No dobra pamiętam. Bo nie cieszyła mnie od trzech lat dokładnie. Masakra.
Ale ja już zbieram przepowiednie na temat mojej przyszłej wielkiej miłości - tak samo jak przestrogi, między innymi że mam się nie rozglądać. No cóż...
A już jutro wracam do moich maluszków ukochanych! I mysz ze mną będzie więc będzie fajnie. Szkoda że wieczorem będę sama i że ostatecznie zabiją moją drugą gromadę... Smutno mi ale co ja biedna mogę zrobić?!
poniedziałek, 12 października 2009
Mam zajęcia z psychopatą!!!!
Ale jak przyszła moja mysia ukochana to już mi lepiej. I tylko jak zwykle zapomniałam, że coś dla niej mam... Ech ta skleroza!
Dziękuje skarbie za wszystko - a zwłaszcza za wsparcie. Jak to mówią słowa piosenki:
"moi przyjaciele,
z wami wiem, że wszystko mogę,
że wystarczy tylko chcieć"
z wami wiem, że wszystko mogę,
że wystarczy tylko chcieć"
O jejku jejku!
Tyle się dzieje, że nawet nie mam czasu pisać. Ani tu ani nawet w pamiętniku.
Ale może to dobrze.
Studia fajne, po dzisiejszej chemii jeszcze bardziej mi się podobają. Z gromadami nie wiem co, kolejne ostateczne decyzje mają być w środę.
A poza tym to pewna osoba mnie uratowała i udało mi się wysłać plan pracy w końcu. Dziękuje dziękuje dziękuje nie wiem kiedy ci się odwdzięczę :***
A hiszpański jest śmieszny ;)
wtorek, 6 października 2009
poniedziałek, 5 października 2009
Nic tak nie boli jak chamstwo i krzywda wyrządzana bliskim.
Nie sądziłam że można upaść tak nisko, tak bardzo się stoczyć... No cóż, życie wciąż mnie zaskakuje. Ale... "ugnij się a nie daj się" takie jest życie. A ja sobie poradzę, bo nie pozwolę zniszczyć tego co sama stworzyłam jakoś znajdę czas i siły. "Co mnie nie zabije to mnie wzmocni"...
Nie sądziłam że można upaść tak nisko, tak bardzo się stoczyć... No cóż, życie wciąż mnie zaskakuje. Ale... "ugnij się a nie daj się" takie jest życie. A ja sobie poradzę, bo nie pozwolę zniszczyć tego co sama stworzyłam jakoś znajdę czas i siły. "Co mnie nie zabije to mnie wzmocni"...
środa, 30 września 2009
sobota, 19 września 2009
Ostatni etap przygotowań... A kuna zjadła kawałek silnika - "bo ona sobie leży na plecach na ciepłym silniku i tak macha tymi łapami z pazurami"
Będzie śmiesznie - to już wiem. A jak poza tym to zobaczymy. Ja wrzucam na luz, przynajmniej się postaram. Chcę uchwycić ostatnie strzępki lata, skorzystać ze słońca i ciepłej wody. Mam uroczy nowy kostium, kupiliśmy dobre jedzenie i jedziemy na żywioł, bez rezerwacji ani konkretnego planu.
Niestety swoich niektórych rzeczy nie odzyskałam, mówi się trudno, poradzę sobie.
smoki zostawione w dobrych, przyjacielskich rękach :) blogi przeżyją, opowiadania i demoty jakoś odrobię po powrocie. Vivi jedzie ze mną więc plan się będzie tworzył, mam nadziję że zdążę.
A zaraz po powrocie studia, zdjęcia i zuchątka moje koffane i moje misiaki mam nadziję że tez czas znajdą :)
Phhhh... Przygotowania leżą i kwiczą a już został niecały dzień. Ja nie wiem jak my ze wszystkim damy rade. Wiem że tęsknie za mamą i się martwię jak sobie poradzi... Ech. I niepokoją mnie liczne zmiany mojego małego światka. No ale ciągle liczę na tą przeprowadzkę, jak wrócimy to się dowiem co i jak z mieszkankiem i nzacznę szukać kogoś kto ze mną zamieszka :D Hihi...
wtorek, 15 września 2009
poniedziałek, 14 września 2009
niedziela, 13 września 2009
czwartek, 10 września 2009
Dzień nudy... Kurczę jak to fajnie mieć nieograniczony czas na czytanie książek. jak widać miłość do książek, tak jak miłość do gór nie przemija z czasem... Pierwszy raz od czterech lat... Jak ten czas leci. Najpierw była zerówka z nawałem nauki, a potem... Potem było co było. Chyba jutro zabiorę się za grzebanie w szafkach ojca w poszukiwaniu nowych książek :) I może potrafię znowu stać się "kujonem" i zdobyć to co mi się tak nieśmiało marzyło... :)
Zobaczymy. A jutro... Jutro moje kochane najwspanialsze. Bo lost tak czasem zaskakuje. Tak zaskakuje, że w ostatnich dniach więcej w moich oczach jest łez szczęścia niż smutku. I teraz już wiem - to właśnie z nimi mogę pójść na koniec świata a nawet dalej. I choć wiem, że ta przyjaźń, jak każda nie potrwa długo... To dziękuję za nią Bogu. Bo wiem, że kiedy pożegnam się z nimi, to już będzie ktoś inny.
Myślę ostatnio dużo o tym mieszkanku. Myślę o tym, że może warto by było spróbować? Może warto właśnie moich słoneczek popytać? Bo Ola nie ma teraz możliwości, ale może Agatka albo Makaron albo Herold albo Iśka... Albo ktoś inny, ktoś kogo kocham, choć na chwilę...
Gdy by ktoś taki się znalazł, to nie wahałabym się ani minuty. Bo rodzice na pewno by się w końcu zgodzili.
Ale to rozterki na październik dopiero. Muszę się teraz dowiedzieć, kiedy bym mogła odebrać indeks i plan zajęć chociaż, żeby wszystko już móc zaplanować a nie potem na łapu capu.
Może tam trzeba napisac albo coś?
środa, 9 września 2009
Tak okrąglutko, bo już 700 postów... Zastanawiam się co się z ludźmi dzieje. I jaki jest cel w tym, że życie największe szczęście miesza z największym smutkiem.
Doceniam teraz to, ilu znam wspaniałych ludzi. Myślę intensywnie, żeby wymyślić nowe plany życiowe. Zastanawiam się co z nami będzie: z gromadą, ze szczepem, ze związkiem... Szukam przybocznej i pary ciepłych, silnych ramion. Sprzątam ostatnie ślady trzech minionych lat ze swojego życia... Wywołuje zdjęcia i bawię się programami do obróbki.Zaczynam pisać pamiętnik. Piszę plan pracy. Planuje wakacje i dalszy mój los. I kocham nad życie przyjaciół i tych którzy ze mną są.
wtorek, 8 września 2009
;(
Ech... chyba najwyższy już czas ze wszystkim się pogodzić. Moi domownicy już wiedzą. Wiedzą i w sumie dzięki temu odzyskałam rodzinę (a przynajmniej namiastkę). I za to im dziękuję. Dziękuję też wszystkim tym, którzy są. Stoją obok, tak często niezauważeni, ale w tym ciężkim czasie pokazują się i wyciągają otwarte dłonie.
Mam już moje małe, szare, kartonowe pudełko. Pudełko do którego trafią wszystkie ważne przedmioty z ostatnich trzech lat. Bo muszę to wszystko wymazać, żeby móc zacząć życie od nowa. Jutro, jak wyzbieram te rzeczy do końca, zawiąże pudełko wstążką i zamknę na dnie szafy. Bo wyrzucić nie potrafię.
Dzisiaj pierwszy raz naprawdę płakałam. Płakałam, bo tak ciężko ubrać to w słowa... Ale łzy nie dają ukojenia, nie zmniejszają bólu. Płacz jak zawsze nie ma sensu. Miał sens, tylko wtedy, kiedy było ramię w które można się było wypłakać. A teraz nie ma żadnych ramion. Więc... więc mówi się trudno i płynie się dalej.
Pewnie na otoczeniu sprawiam wrażenie osoby oziębłej swoim podejściem... Ale czy histerie i depresje coś pomogą. Boli bo musi boleć. Nie mogę się teraz zatrzymać. Muszę iść dalej, wyznaczyć nowe cele i tym razem samotnie, ale jednak sięgnąć gwiazd. Bo tak trzeba.
Cele już mam. Jest ich kilka, ale coraz więcej. Na razie nie są pewne, ale wkrótce się wyjaśnią i wyklarują. I wtedy zacznę działać.
Do ostatecznych decyzji jest mi potrzebna jutrzejsza rozmowa. Potem będę już wiedzieć na czym stoję. A teraz... Teraz muszę od nowa nauczyć się powstrzymywać łzy... Bo świat jest okrutny i nie toleruje łez. W ludzkiej dżungli przetrwa tylko silna jednostka. A ja potrafię pokazać się jako silna, nawet jeśli moje serce krwawi...
poniedziałek, 7 września 2009
Heh... w całej swej zdradzie jesteście oboje tak do siebie podobni, mimo że pozornie nie macie ze sobą nic wspólnego, mimo że zdradzacie w zupełnie innym konekście. Obydwoje opuszczacie mnie w tym samym czasie tak samo brutalnie, tak samo bez słowa... Tak samo potrzebni, tak bardzo związani z moją przyszłością.
I tak samo brakuje wam odwagi żeby odpowiedzieć...
niedziela, 6 września 2009
:*
sobota, 5 września 2009
Góry były cudowne! Najwspanialsze na świecie, jedyne, ukochane. Bo tatry można pokochać tylko raz i nigdy się o tym nie zapomni. Towarzystwo zaskoczyło. Zaskoczyło mnie skrajnie to w kompletnie różnych kierunkach. Tylko szkoda że najbardziej zaskoczyła osoba, która zaskakiwać nie miała... Nie wiem co z tego wyniknie. Na razie mam dużo zmartwień na głowie. Martwię się o dziewczyny, o gromadę, o mamę i jej pomysły z mieszkaniem. Martwię się o siebie i o to co przyniosą najbliższe dni i miesiące. Nie wiem co będzie. Wiem że dam z siebie wszystko i że nie poddam się przeciwnościom. Wiem, że są rzeczy które muszę zrobić, chociaż czuję że nie mam na to siły. I choć pozwalam płynąć łzom bezradności i rozpaczy - będę silna.
Będę silna, bo wiem że są ludzie, którzy na mnie polegają. Bo poznaje czym jest życie. Bo mam dla kogo to robić, mimo że opuścili mnie ci, dla których najbardziej chciałam to robić.
Moje priorytety się zmieniają - jeszcze nie wiem jak. Ale...
Będę silna, bo wiem że są ludzie, którzy na mnie polegają. Bo poznaje czym jest życie. Bo mam dla kogo to robić, mimo że opuścili mnie ci, dla których najbardziej chciałam to robić.
Moje priorytety się zmieniają - jeszcze nie wiem jak. Ale...
"Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można "zdezerterować".
Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba "utrzymać" i "obronić", tak jak Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych." Jan Paweł II, Westerplatte, 12 czerwca 1987
wtorek, 1 września 2009
poniedziałek, 31 sierpnia 2009
niedziela, 30 sierpnia 2009
:)
Dzień nie najlepszy... ale za to przygotowania do wyjazdu pełną parą! Jeszcze tylko jutro i mnie nie będzie. A jutro będę mieć swoją skrzynię i wszystkie pierdoły moje super :D. A potem góry, moje ukochane najwspanialsze. I cudowne możliwości jakie otworzyły te wakacje i ci ludzie, za których jak na koloni, każdego dnia dziękuję Bogu. Makaron i mój Herold, takie wspaniałe, prawdziwe... I to że życie nie szczędzi rozczarowań, jest o wiele łatwiejsze kiedy w zamian daje ci takie osoby.
poniedziałek, 17 sierpnia 2009
O jejku... Już za kilka godzin mnie nie będzie, znowu polecę na koniec świata... Do morskiego królestwa, gdzie zostanę królową! Ha ha! Tęsknie już za zuchami, chociaż pewnie w najbliższym czasie mi obrzydną... A dzisiejsze pakowanie było fajowe w sumie :)
Ale będę tęsknić za moim lisieńkiem którego znowu muszę zostawić...
niedziela, 16 sierpnia 2009
Ech... jutro wyjazd, a ja nic nie mam... Masakra jakaś :( Nie mogę się zabrać do roboty żadnej a zadania jak na złość piętrzą się przede mną coraz większą górą... Nawet udało mi się wstać rano, co i tak nic nie dało... Ech, dobrze że na kolonię większość rzeczy jest gotowa... Ide dalej walczyć sama ze sobą... Ech...
piątek, 14 sierpnia 2009
poniedziałek, 3 sierpnia 2009
sobota, 1 sierpnia 2009
czwartek, 16 lipca 2009
I jak zwykle, przed samym wyjazdem musi się zacząć wszystko sypać... Nie ma to jak awantury o kolonię... mam nadzieję że to się jakoś rozwiąże. Zaraz jadę z papierzyskami i załatwiać ostatnie sprawy przed wyjazdem... Potem tylko się spakować i czekać na drogę - cieszę się tylko że mamusia nie jedzie sama.
środa, 15 lipca 2009
wtorek, 14 lipca 2009
piątek, 10 lipca 2009
poniedziałek, 6 lipca 2009
niedziela, 5 lipca 2009
sobota, 4 lipca 2009
Lisiu wrócił! No i wogóle... Miły dzień był całkiem :)
tylko gupi staruch przegina i oczywiście zamalowanej huśtawki nie da sie usunąć!
A tak wogóle to ja dawno nie pisałam bo jak sie jest chorym to nie ma o czym pisać... Ale maiłam gości miłych i zapisałam się na studia i nawet zapłaciłam mam tylko nadzieję że poprawnie i już w poniedziałek będzie wszystko jasne :)
wtorek, 30 czerwca 2009
niedziela, 28 czerwca 2009
sobota, 27 czerwca 2009
Świat znowu się skurczył... z roku na rok staje się coraz mniejszy i mniejszy... Może nie tak dosłownie, nie tak widocznie jak kiedyś, ale kurczy się wciąż i wciąż, aż któregoś dnia zniknie całkiem i już go nie będzie... Nie tak prędko, do tego czasu zostało jeszcze wiele lat, ale jednak. To właśnie dziś jak co roku się skurczył. Zmieniając, obdzierając ze złudzeń, skłaniając do rozmyślań...
piątek, 26 czerwca 2009
Hmmm prezenty nawet miłe, chociaż nic zaskakującego... W sumie to mi tylko przykro że nie ma przyjaciół, którzy by pamiętali, ale może jutro ktoś napisze? Kamil będzie pamiętał, może jeszcze Ola? Wczoraj było fajnie - teraz Paweł zaprosił na grilla, ale mnie nie będzie. Zresztą pewnie zaprosił tylko z obowiązku... Jakoś tak przykro się robi jak ktoś przypomina o czyiś imieninach, wogóle nie pamiętając o twoim święcie... No ale w końcu czego się spodziewałam...
Subskrybuj:
Posty (Atom)