Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

niedziela, 31 października 2010

Hallowenowe refleksje...


Opowiem wam bajkę... Nie bajkę na dobranoc, nie taką w której występuje rycerz, księżniczka ani nawet żaba, nie taką która dobrze się kończy... Ale będzie to bajka wyjątkowa, specjalnie na dzisiaj. Bajka na Hallowen.

Będzie to bajka o pewnym wampirze, o wielkiej przyjaźni i jeszcze większej stracie...

Kiedyś, dawno temu, był sobie pewien wampir. Nie wiedział skąd pochodzi ani jak się nazywa i nie miał na świecie nikogo. Jego twarz była biała i piękna, ale każdy kto go zobaczył od razu czuł strach i uciekał. Instynkt wampira nakazywał mu polować na tego kto ucieka i był zbyt silny, aby mu się przeciwstawić.
A jego serce był zimne i zamarznięte, tak jak jego dłonie.
Lecz pewnego razu wampir napotkał na swojej drodze małego chłopca, który nie uciekł tylko wyciągnął do niego swoją drobną, ciepłą rączkę i zabrał go do swojego domu.
Od tej pory wampir spędzał każdą noc w pokoju chłopca, który zawsze zostawiał dla swojego przyjaciela uchylone okno, i grzał się w jego cieple i uczuciu.
Lata mijały i chłopiec rósł i stawał się coraz większy, ale przyjaźń trwała niezmienna i silniejsza od przeciwności.
I nawet kiedy chłopiec wydoroślał i coraz mniej nocy spędzał w domu, zawsze kiedy tam był, jego okno było otwarte, a wampir zawsze na niego czekał.
Wampir i chłopiec, a teraz już mężczyzna, lubili swoją obecność i dobrze razem się czuli. Ale w okrutnym świecie nic nie trwa wiecznie i los postanowił nie oszczędzać również tej pary przyjaciół.
Było lato i trwały wakacje i wampir już od kilku tygodni czekał na swojego towarzysza, każdej nocy stojąc pod jego domem i wypatrując uchylonego okna. Spędzał tam każdą chwilę, nie polując i nie myśląc o niczym innym.
Kiedy w końcu pewnej nocy przyszedł pod dom zobaczył upragniony widok był bardzo szczęśliwy. Po cichutku wszedł do pokoju i usiadł przy łóżku śpiącego przyjaciela.
Chciał tak jak zwykle posiedzieć koło niego i pogrzać swoje zmarznięte serce, ale po wielu dniach głodu krew młodzieńca pachniała wyjątkowo słodko i wampir nie potrafił jej się oprzeć. Jego instynkt znów okazała się zbyt silny i chęć przetrwania zwyciężyła uczucie.
Dopiero później, trzymając w ramionach bezwładne ciało przyjaciela, wampir uświadomił sobie, co tak naprawdę zrobił.
W tej chwili zrozumiał, że już nigdy nikt nie wyciągnie ku niemu ciepłej dłoni, nie otworzy dla niego okna pokoju i własnego serca. Zrozumiał też, że właśnie w tej chwili jego serce zamarzło do końca i zmieniło się w zimny kamień.
Ułożył na pościeli ciało młodzieńca, tak, że wyglądał jakby tylko spał chociaż w rzeczywistości był zimny jak lód jak jego wampirze serce, i po cichutku odszedł w noc, rozpływając się w ciemności jak cień.

I choć minęło wiele, naprawdę wiele lat, choć wampir był w wielu, naprawdę wielu miejscach i widział wielu naprawdę wielu ludzi... Już nigdy nie dane mu było zaznać ciepła i szczęścia jakie daje przyjaźń...