Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

piątek, 24 grudnia 2010

Grrrr... Niech to będzie tylko jakieś pozorne powinowactwo dusz, bo inaczej przysięgam moją najgłębszą nienawiść i zemstę!

Święta przyszły nadspodziewanie szybko, tylko patrzeć jak będzie trzeba wracać do nauki... Nie wiem nie wiem, wszystko mi się miesza, alergia atakuje i wogóle jest do niczego.

Ciągle szukam, ale dna nie widać. Mam coraz więcej wątpliwości i dylematów, coraz częściej pogrążam się w dziwnym stanie nieważkości...

Ech...

czwartek, 9 grudnia 2010

ble


hmmm... mam przedziwne wrażenie, że zbyt wiele naszych relacji z innymi ludźmi wygląda bardzo podobnie, a może właśnie tak. Nie chce świąt. Nie chce musieć mówić mu co postanowiłam. Nie chcę sylwestra. Nie chce nowego roku. Nie chce ferii. Nie chce spotkań z litości. Nie chce kolejnych przepłakanych weekendów. Wogóle nic już nie chce.

Mam dość. Kropka.

czwartek, 18 listopada 2010

Ech...


I miałam racje! Dzisiejszy dzień jest dniem powrotu zombie-koali! W trochę inny sposób niż się spodziewałam ale...

Boże, to chyba przez te zgniłe cytryny!

Mam przedziwne wrażenie, że biegnę w złym kierunku, ale najwidoczniej nie potrafię się zatrzymać. Świat jest dziwny i zbyt skomplikowany, ludzie agresywni albo ślepi, samotność boli a obowiązki przytłaczają i odpychają.

No cóż, cztery stówy za powtarzanie przedmiotu to jeszcze nie tak dużo...

piątek, 12 listopada 2010

Gdyby... kto podejmie wyzwanie?

1. Gdybym była owocem, byłabym... winogronem.
2. Gdybym była kolorem, byłabym... czernią w szafirową kratę.
3. Gdybym była zwierzęciem, byłabym... kotem, czarnym kotem o zielono złotych oczach.
4. Gdybym była urządzeniem domowym, byłabym... lodówką.
5. Gdybym była książką, byłabym... Jednym Zaklęciem.
6. Gdybym była ubraniem, byłabym... pończochą, kabaretkową czarną pończochą z aksamitną czerwoną kokardką.
7. Gdybym była biżuterią, byłabym... nieskończonym węzłem na rzemyku
8. Gdybym była kredką, byłabym... grubą, mocno zużytą, ale zawsze zaostrzoną zieloną koh-i-norr'ką
9. Gdybym była samochodem, byłabym... czarnym Jeepem Grand Charokee.
10. Gdybym była żywiołem, byłabym.. wodą.
11. Gdybym była drzewem, byłabym... czeremchą.
12. Gdybym była napojem, byłabym... słodkim, czekoladowym cappuccino na mleku.
13. Gdybym była smakiem lodów, byłabym... czekoladą i wanilią.
14. Gdybym była znana osobą, byłabym... Johnym Deepem.
15. Gdybym była planetą, byłabym... Ciemnym Księżycem (chociaż to planetoid).
16. Gdybym była owadem, byłabym... osą.
17. Gdybym była środkiem publicznego transportu, byłabym... pociągiem.
18. Gdybym była piosenką, byłabym... Szalonym Ikarem.
19. Gdybym była filmem, byłabym... Labiryntem Fauna.
20. Gdybym była porą roku, byłabym... jesienią.
21. Gdybym była kwiatem, byłabym... konwalią.
22. Gdybym była kreskówką, byłabym... Krecikiem.
23. Gdybym była miejscem, byłabym... kamiennym mostkiem nad rzeczką, w najdalszym zakamarku parku.
24. Gdybym była podarunkiem, byłabym... ręcznie wykonaną ramką na zdjęcie.
25. Gdybym była wspomnieniem, byłabym... tym, które należy do zamkniętej przeszłości, chociaż nie jest złe.
26. Gdybym była miastem, byłabym... Sighisoarą.
27. Gdybym była zmysłem, byłabym... wzrokiem.
28. Gdybym była grą, byłabym... Dixit.
29. Gdybym była słodyczą, byłabym... czekoladą.
30. Gdybym była porą dnia, byłabym... 3.30 w nocy.
31. Gdybym była wynalazkiem, byłabym... kuchenką mikrofalową.
32. Gdybym była częścią ciała, byłabym... karkiem.
33. Gdybym była krajem, byłabym... Rumunią.
34. Gdybym była smakiem, byłabym... smakiem metalicznym.
35. Gdybym była sportem, byłabym... bieganiem.
36. Gdybym była zapachem, byłabym... zieloną herbatą.
37. Gdybym była przedmiotem szkolnym, byłabym... matematyką.
38. Gdybym była flagą, byłabym... flagą piracką.
39. Gdybym była budynkiem (budowlą!), byłabym... zrujnowaną, kiedyś prześliczną i nadal posiadającą nieodparty urok kamieniczką z mojego osiedla.
40. Gdybym była miesiącem, byłabym... marcem.
41. Gdybym była gumą do żucia, byłabym... miętowa.
42. Gdybym była zabawką, byłabym... przytulanką.
43. Gdybym była materiałem, byłabym... polarem.
44. Gdybym była figurą geometryczną, byłabym... trójkątem płaskim.
45. Gdybym była odpowiedzią, byłabym... sarkastyczna.
46. Gdybym była słowem, byłabym... oksymoronem.
47. Gdybym była literą, byłabym... R.
48. Gdybym była cyfra, byłabym... 5.
49.
Gdybym była przedmiotem, byłabym... kocem.
50.
Gdybym była sztućcem, byłabym... łyżeczką.

Hmmm... coś komuś wyjaśnić? A może macie więcej pomysłów? Ja czekam na propozycje :)

niedziela, 31 października 2010

Hallowenowe refleksje...


Opowiem wam bajkę... Nie bajkę na dobranoc, nie taką w której występuje rycerz, księżniczka ani nawet żaba, nie taką która dobrze się kończy... Ale będzie to bajka wyjątkowa, specjalnie na dzisiaj. Bajka na Hallowen.

Będzie to bajka o pewnym wampirze, o wielkiej przyjaźni i jeszcze większej stracie...

Kiedyś, dawno temu, był sobie pewien wampir. Nie wiedział skąd pochodzi ani jak się nazywa i nie miał na świecie nikogo. Jego twarz była biała i piękna, ale każdy kto go zobaczył od razu czuł strach i uciekał. Instynkt wampira nakazywał mu polować na tego kto ucieka i był zbyt silny, aby mu się przeciwstawić.
A jego serce był zimne i zamarznięte, tak jak jego dłonie.
Lecz pewnego razu wampir napotkał na swojej drodze małego chłopca, który nie uciekł tylko wyciągnął do niego swoją drobną, ciepłą rączkę i zabrał go do swojego domu.
Od tej pory wampir spędzał każdą noc w pokoju chłopca, który zawsze zostawiał dla swojego przyjaciela uchylone okno, i grzał się w jego cieple i uczuciu.
Lata mijały i chłopiec rósł i stawał się coraz większy, ale przyjaźń trwała niezmienna i silniejsza od przeciwności.
I nawet kiedy chłopiec wydoroślał i coraz mniej nocy spędzał w domu, zawsze kiedy tam był, jego okno było otwarte, a wampir zawsze na niego czekał.
Wampir i chłopiec, a teraz już mężczyzna, lubili swoją obecność i dobrze razem się czuli. Ale w okrutnym świecie nic nie trwa wiecznie i los postanowił nie oszczędzać również tej pary przyjaciół.
Było lato i trwały wakacje i wampir już od kilku tygodni czekał na swojego towarzysza, każdej nocy stojąc pod jego domem i wypatrując uchylonego okna. Spędzał tam każdą chwilę, nie polując i nie myśląc o niczym innym.
Kiedy w końcu pewnej nocy przyszedł pod dom zobaczył upragniony widok był bardzo szczęśliwy. Po cichutku wszedł do pokoju i usiadł przy łóżku śpiącego przyjaciela.
Chciał tak jak zwykle posiedzieć koło niego i pogrzać swoje zmarznięte serce, ale po wielu dniach głodu krew młodzieńca pachniała wyjątkowo słodko i wampir nie potrafił jej się oprzeć. Jego instynkt znów okazała się zbyt silny i chęć przetrwania zwyciężyła uczucie.
Dopiero później, trzymając w ramionach bezwładne ciało przyjaciela, wampir uświadomił sobie, co tak naprawdę zrobił.
W tej chwili zrozumiał, że już nigdy nikt nie wyciągnie ku niemu ciepłej dłoni, nie otworzy dla niego okna pokoju i własnego serca. Zrozumiał też, że właśnie w tej chwili jego serce zamarzło do końca i zmieniło się w zimny kamień.
Ułożył na pościeli ciało młodzieńca, tak, że wyglądał jakby tylko spał chociaż w rzeczywistości był zimny jak lód jak jego wampirze serce, i po cichutku odszedł w noc, rozpływając się w ciemności jak cień.

I choć minęło wiele, naprawdę wiele lat, choć wampir był w wielu, naprawdę wielu miejscach i widział wielu naprawdę wielu ludzi... Już nigdy nie dane mu było zaznać ciepła i szczęścia jakie daje przyjaźń...

czwartek, 30 września 2010

;(




Dlaczego życie musi być takie nienormalne? Dlaczego takie rzeczy muszą się cały czas walić człowiekowi na głowę? I to wszystkie na raz?

Mimo, że wiedziałam że tak się to w końcu skończy, to chyba nie byłam na to przygotowana. A jakże. Gdyby chociaż stawało się to spokojnie po cichu... byłoby łatwiej ogarnąć to wszystko, opanować emocje. A nie zamykać się w pokoju, żeby nie słyszeć. Bo dzieci, nawet 21- czy 26- letnie pozostają nadal dziećmi.

A co do facebooka... widziałam że to samo zło, ale nie spodziewałam się że aż takie. No bo skąd mogłam przypuszczać...? Jak...? Och! Jak wogóle można odpowiedzieć na taką wiadomość? Na pierwszą jakąkolwiek próbę kontaktu ze strony własnej matki chrzestnej? Pierwszą próbę, kiedy ma się 21 lat? W dodatku pozbawioną czegokolwiek cieplejszego czy chociażby pozornie miłego?

Nie wiem, mam tego serdecznie dość. Jedyne co mam ochotę to wypłakać się w poduszkę, a za dwa tygodnie zniknąć gdzieś, nawet nie wiem na jak długo...

piątek, 10 września 2010

:)

"Czwarta nad ranem... może sen przyjdzie..."

Wieczorne murmurando. Wieczór a raczej noc wspaniała. Latte pyszne... Koncert świetny, chociaż do tej pory czuje dłonie... Pokusa wielokrotnie zwalczona... Przystankowy podryw poprawiający humor... Sumując: POZYTYWNIE!

I ja chce jeszcze raz! A za tydzień: "Hej w góry w góry..."

niedziela, 15 sierpnia 2010

;)

Za dedykację dziękuję dedykacją... na niebieskim.

sobota, 14 sierpnia 2010

wielki powrót

Ach och, Francja była cudowna! Zwłaszcza Disneyland i zoo i kanały i las i wieża i statuja i cała reszta. Wogóle było fajnie. Teraz już wogóle nie wiem jak to będzie z kolonią bo to jakieś jaja są ale mówi się trudno. No i trochę mi przykro że to tak wyszło po tej rozmowie z Lisiem... A na niebieskim obiecana piosenka-wyjaśnienie.
Ach, och! Zniewolona głupim zakładem w końcu dołączyłam do facebooka, zobaczymy co z tego wyjdzie...

a zdjęcia będą nie wiem kiedy... Jak przejrzymy.

sobota, 31 lipca 2010

Francja czeka! Bobodent się sprawdza, co prawda na krótką chwilę ale zawsze to coś, przynajmniej kilka minut kiedy nie mam wrażenia że mi język odpadnie. Będę pamiętać o bryloczku z wieżą i żabci, a dla reszty będę szukać :* Chociaż się trochę boję co to potem będzie na kolonii... Ale raz się żyje.

Na razie jestem niezwykle podekscytowana (pewnie najbardziej dwoma dniami w disneylandzie) i pełna energii (głównie dzięki moim kiziom miziom)

Zdrowie nie dopisuje, ale już jest do przeżycia.

Może życie singla nie jest takie złe? Przynajmniej nie trzeba tęsknić... ale ja i tak tęsknię za wszystkimi moimi "nieboszczykami" z festiwalu.

wtorek, 27 lipca 2010

:*


Życie jest wredne - najwidoczniej pisany jest mi los singla. No ale w końcu "uszy do góry, masz przecież nas i kochane zuchy, kizie mizie i wogóle" jak to dostałam w smsie. Szkoda tylko że moje kizie mizie wszystkie są tak daleeeko. Już za nimi tęsknie. Wrzesień jest nasz! I potem każdy weekend który się tylko uda!

sobota, 26 czerwca 2010

.


Nie będę nic pisać bo się czuje jak naćpana... już nawet mówić bez bełkotania trudno, aż się mama śmieje.
Wpadam tu tylko z poczucia obowiązku wobec Mysi ;)

Nie mysle już, zaraz ide spać. Na jutro mam bardzo konkretne plany związane ze starannym ukrywaniem się we wnętrzu własnej szafy i zmierzchem który dostałam od Mami. I może jeszcze film, jak Foxik przywiezie. Nie planuje się nigdzie pojawić, chyba że solenizant nr 2 się pojawi i wykurzy mnie z domu. Bywa.

A teraz książeczka i do łózka.

piątek, 18 czerwca 2010

ech


To zostałam podsumowana....

"- Mam jutro egzamin!
- Żartujesz?....... Jesteś popieprzona!... Głupia jak but!.......... Ja pitole!... Jesteś głupsza ode mnie!!!......."

Nie ma to jak kochana mamusia...

czwartek, 17 czerwca 2010

Myszko!


Dziękuję Kochanie!
Właśnie tego mi było potrzeba. Wiesz, taka chwila rozmowy, niby nic nie znaczącej, niby prostej i bez głębszych deklaracji... Ale wszystko czego mi było trzeba to obecność i akceptacja, którą mi dałaś. Teraz mogę już bez strachu patrzeć w przyszłość i mogę dać sobie szansę. Mam nadzieję, że i moja i twoja walka o lepsze jutro przyniesie dobrze rezultaty, że zasiane przez nas ziarno przyniesie obfity plon, że obie będziemy szczęśliwe i że kiedyś będziemy spotykać się jako poważne matrony i ze śmiechem wspominać rozterki młodości patrząc na bawiące się wnuki...
Ach, wiem że gadam głupoty, ale dałaś mi tyle spokoju i wewnętrznej siły, że nie potrafię tego inaczej wrazić.
Dziękuje :*
Twoja Koala!

niedziela, 13 czerwca 2010

nowa zawieszka


Ahaha! Szczurkoś wraca do akcji! Wypatrujcie mojej komórki to zrozumiecie OCB!

Olu, kochanie mam nadzieję że bywasz czasami na tym blogu jeszcze... Jeśli bywasz - zwróć uwagę na moją gorącą prośbę do Ciebie: bardzo, ale to bardzo potrzebuje się z tobą spotkać. Potrzebuję, żebyś miała dla mnie pół godzinki! Bardzo proszę, jak tylko znajdziesz jakąś wolną chwilkę.

Hmmm...


Nie wiem co mam myśleć... W zasadzie nie wiem czego tak naprawdę chce i co mam robić? Czy mam zaufać intuicji? Czy kierować się rozsądkiem? Czy ta intuicja jest naprawdę intuicją czy po prostu rozpaczliwą tęsknotą za czymś?
Czuję się tak potwornie zagubiona... Dzisiajsza rozmowa nic nie wyjśniła, skomplikowała to wszystko jeszcze bardziej. Z jednej strony nie daj sie, nie popełnij tego samego błędu. Z drugiej strony uwierz, że ludzie potrafią się zmienić.
Naprawdę potrafią? Czy ty potrafisz? Czy mogę w to uwierzyć i zaufać? Czy po prostu kolejny raz pozwalam sobie wbić nóż prosto w serce? Bo w tej chwili tak właśnie się czuję.
Boję się tego co się dzieje, boje się tego co czuję i boje się tego co może się stać. Boje się, że to tylko ułuda, że jakiś chory żart przewrotnego losu.
Sama nie wiem. chciałabym żeby to wszystko było łatwiejsze.
Może chciałabym, żebyś był zupełnie innym człowiekiem, żebyś naprawdę się zmienił i żebyśmy mogli zacząć od nowa. Żeby to nie okazało się kłamstwem.
Nie wiem co mam myśleć... Nie wiem czy wczoraj nie było błędem. Nie wiem co robić dalej. Nie wiem jak się odnaleźć.
Mama powiedziała, żebym dała sobie szanse i zobaczyła jak to wygląda. Powiedziała że mnie znasz i wiesz co jest dla mnie ważne. Żebym sprawdziła, czy potrafiłeś się zmienić i czy potrafisz uszanować to co dla mnie istotne. Czy potrafisz zawalczyć? Bo ponoć cenimy tylko to, czego zdobycie przychodzi z trudem... Czy podejmiesz wyzwanie?
Nie wiem co mam myśleć...

czwartek, 10 czerwca 2010

^.^


Buahaha... I tak nanarzekałam na tą chemię, że udało się ją zdać! Jestem boska (wiedziałam że moja wiara we własne możliwości daleko mnie zaprowadzi).
Tak więc zaliczenie już mam. Teraz pozostaje li i jedynie egzamin. No i jeszcze dwa inne egzaminy i kilka zaliczeń. ale tym na razie się nie martwię. Martwić się będę jak dostane za półtorej godziny wyniki z technologii.

środa, 9 czerwca 2010

...


Kochany komentarzyk zwabił mnie na bloga. Skoro tu już jestem, to może warto coś napisać?

No więc... Chemia jak zwykle leży i kwiczy. Od dwóch dni chodzę jak zombie, chociaż te dni decydują o moim dalszym losie. Jutrzejszy też chociaż wcale nie wiem czy będzie lepszy. Nic nie umiem, mimo że się uczę. Naprawdę się uczę. Naprawdę...
I decydujące wyniki z technologi i decydujące kolokwium. Mam tylko uzasadnioną wątpliwość - jeśli wszyscy zdali zerówkę, to czy będzie pierwszy termin? dla mnie?
Pozostaje mieć nadzieję i niezachwianą wiarę w siebie. Tego jak zawsze mam w nadmiarze.
Jak jutro się uda - to obiecuję przysiąść na planem pracy! Przysięgam!

No dobra... wymęczyłam kilka ładnych zdań, to wracam do moich amin, amid i całej reszty...

sobota, 22 maja 2010

Jak zwykle


Brutalna rzeczywistość odciska na mnie swoje piętno, zmuszając do ukrycia się we własnych czterech ścianach. Ustalona kolej rzeczy, już tyle razy sprawdzona... a mimo to pozwalam sobie a złudne nadziej, że może będzie inaczej. W ciągu dwudziestu lat, tylko dwa razy udało się uciec od reguły. Dwa razy na ile dziesiątek?
Najwidoczniej... Najwidoczniej nie jestem osobą, którą można pokochać. I nie, nie użalam się nad sobą, że nie mam chłopaka. Bynajmniej. Użalam się i owszem, ale dlatego, że nie potrafię znaleźć przyjaźni. Przyjaźni, która choć raz byłaby dla mnie.
Dlatego kolejny raz nurzam się w ciepłym bagnie oddania, oferując siebie za nic. Bo mimo obietnic-kłamstw, nigdy nic nie dostanę. Wiem to, choć moje serce krwawi z bólu.
Życie płynie dalej, kolejni ludzie pojawiają się i znikają. A ja pragnę wierzyć, że chociaż we wspomnieniach kilku z nich pozostanę na zawsze - oni wszyscy na wieki będą mieszkać w moim sercu.

niedziela, 2 maja 2010

:)

Po prostu:
Kocham góry!!!

poniedziałek, 29 marca 2010

;


Ech, problemy za problemami i generalnie odechciewa się żyć czy cokolwiek robić. Zaczęło się od kanarów, potem zaatakował mnie ksiądz i zjechał w zasadzie za nic (teraz już dobitnie sobie uświadomiłam skąd moje problemy z wiarą...), potem zarwana noc (nauka + króli = złe połączenie) a teraz jeszcze kręgosłup tak uwalony, że nie mogę stać ani za bardzo się ruszać...

Masakra...

sobota, 6 marca 2010

Buahaha


Świat się kończy! Żarty o praniu kota w pralce, okazały się nie być żartami. Biedna Bella i jeszcze biedniejsza babcia! To jakaś paranoja jest...

Zaczęłam sprzątnie pokoju, co jest jak na mnie strasznym wyczynem. Muszę poodzyskiwać moje książeczki! I znaleźć materiały do książki. A wogóle, to ostatnio moje pisanie zaczyna mi się wymykać spod kontroli - chyba mi się postaci naćpały...

Jutro uroczystości i coś czuję że będzie się działo... A ja żałuję że to jutro bo chętnie poszłabym z Kamilem do kina. No, ale mówi się trudno - pozostaje nadzieja że wspólne wyjście pozostaie aktualne w innym terminie.

czwartek, 25 lutego 2010

jupi!


Sesja zakończona! Udało się przebrnąć przez fizykę i już oficjalnie mogę się uważać za studentkę drugiego semestru (choć brakuje mi jeszcze dwóch wpisów) Jest git!

Nie wiem jak przeżyje jutrzejszy dzień, ale muszę sobie dać radę. Najbliższe półtora tygodnia będzie równie mordercze jak ostatnie dni, ale nie poddam się nie opuszczę głowy.

I wreszcie będę mogła poświęcić czas moim pasjom :)

niedziela, 7 lutego 2010

Bella


Znalazłam miłość mojego życia. Szkoda że tylko oficjalnie jest moja, bo coś czuję, że już jej nie odzyskam. Ale jest najwspanialsza na świecie!!!

wtorek, 2 lutego 2010

...


Jejku jejku jak dawno nie było mnie na moich wszystkich blogach... Ale jakoś tak życie pędzi do przodu, czasu nie ma zajrzeć, a i czytelników chyba jak na lekarstwo. Z tego co mi się zdaje to pozostała tylko Mysza, która ma swoje sprawy i tez czasu nie ma, a sobie znalazła własnych czytelników.

Tylko ja wydaje się żyć w wiecznym tłumie, a jednak samotna. Ale może za jakiś czas się to zmieni? zobaczymy. Na razie nie przejmuje się niczym, patrzę jasno do przodu i podejmuje wyzwania czerpiąc pełnymi garściami...

piątek, 15 stycznia 2010

ż jutro jadę na zimowisko i mnie nie będzie... ja nie wiem jak to przeżyję, ale jakoś muszę. Nie mogę przecież zawieść moich maluchów. Będzie dobrze...