Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

środa, 30 kwietnia 2008

Ech...


Ech... Dobrze że wreszcie jest troszkę wolnego. Szkoda tylko że jestem chora i że ta sobota będzie jaka będzie. Ustawianie ławek dla maturzystów to porażka. Usypianie u Kamila też... Wogóle jakoś tak do niczego, boli mnie głowa i mam światłowstręt... Ech...

wtorek, 29 kwietnia 2008

Śpiiiiiiii

Ech... Jestem wykończona! Po pierwsze nawałem sprawdzianów, po drugie kursem, po trzecie alergią i przeziębieniem na kupie. I przerażona sobotą to wogóle jest jakiś powalony pomysł, ale cóż... ja się nie będę odzywać. Zrobię tylko zadanie z matematyki, umyje sie i za pół godziny zamierzam już głęboko spać! Dobranoc!

poniedziałek, 28 kwietnia 2008

Looool


Totalny szok! Zawsze wiedziałam że szkoła jest niebezpieczna... Ale nigdy nie myślałam że aż tak! Otóż dzisiaj szkolne podręczniki (ważące jakby nie było jedną piątą mojej wagi) zamordowały moją jedyną torbę. I to zamordowały tak ostatecznie bo rozerwały metalowy uchwyt od paska... Po prostu przerażające! I w dodatku musiałam się wlec do autobusu niosąc te 10 kg w rękach, a potem spędziłam ponad godzinę w korku... I oczywiści spałam w autobusie, dobrze że zdążyłam się obudzić. I równie straszne są konsekwencje tego morderstwa w biały dzień (jeszcze tego by brakowało żeby się urwała nocą :/). Bo zmusiło mnie to w końcu do pojechania po plecak... I wcale nie jest straszne że w zasadzie wybrała go moja mama, ani to że to w zasadzie nie jest plecak tylko oryginalna torba na laptopa, ani jego cena, ani rozmiar, ani to że ze sklepu niosłam w nim piwo... STRASZNE JEST TO żE JEST RóżOWY!!! Tak okropnie i absolutnie różowy... Masakra... I ja mam chodzić do szkoły z różowym plecakiem?...

niedziela, 27 kwietnia 2008

:D :*


:D Cudowny dzień! Jestem kompletnie nie przygotowana do szkoły ale to nic bo dzień był wspaniały. Msza u Idziego potem mała pomoc w kweście potem wspólne siedzenie i gadanie, potem obiad potem kino... I wspólne snucie marzeń i odkrycie że je mamy że są nasze własne wspólne i cudowne. I oglądanie filmu (połowy) i pocieszanie i szeptanie i tajemnice... I to że nic nie umiem to nic. Za taki dzień było warto :D Dziękuję kochanie :*

Pfff


Jakoś tak mi marudno.... Bo niby wieczór fajny i wogóle... Ale dzień w sumie zmarnowany i nic w dodatku do szkoły nie zrobiłam... Zero lekcji czy czegokolwiek... Masakra. Mam nadzieję że jutro uda mi się wstać i coś zrobić... A jeśli tak to może jeszcze kino? Co powiesz kocie na kino? Mrrrrrr

sobota, 26 kwietnia 2008

hmmmm


Heh... dziwny dzień... Najpierw spanie do południa, a obiad dopiero za godzinę. I jeszcze goście, bo imieniny taty... Dobrze że przynajmniej imienin nie mamy razem. Zobaczymy jak ten wieczór będzie wyglądał bo zapowiada się nieciekawie... :P

piątek, 25 kwietnia 2008

Haha!

Hehe... Kocham uwielbiam ubóstwiam po prostu moje zuchy! I w dodatku one się mnożą niewiadomo skąd :D To jest boskie! I uwielbiam zbiórki i moje aniołeczki koffane :* HAPPYNESS!

A tak z innej paczki: Buahahahaha jaki film ja nie mogę!


No proszę... Wystarczyła minuta i już nic wczoraj nie napisałam... Ale to nic dziś znowu nadrobię... Bo będzie dziwny dzień :D Napisałam nawet list po angielsku :D Ale chyba jeszcze muszę na jutro notki przygotować :D zobaczymy jak to będzie :D Ale dziś (wczoraj) było fajnie i sie tańczyło i przytulało i atakowało na przystanku. Wogóle fajnie. A teraz napisać listy do rodziców i do spania :D I w sumie choć to dziwne lubię mojego Filipka :D Taka refleksja związana z ironicznym tekstem który porównuje mieszkańców miast nastawionych na turystykę do złotych rybek... :P śmieszne

środa, 23 kwietnia 2008

Refleksyjnie


życie człowieka jest strasznie płynne... Zaczyna się jakby mały strumyk wydobywający się spod ziemi... Chociaż nie każdemu uda się dopłynąć do powierzchni... zaczyna powolutku toczyć się przez kamienie... I już tutaj życie każdego się różni... jedni płyną gładkim piaszczystym korytkiem inni skręcają i wiją się między kamieniami inni z trudem przebijają się przez gęste poszycie. Jedni płyną w pełnym słońcu inni w cieniu, niewidoczni. I nadal nie wiadomo jak skończy każdy tych strumieni. Powoli nowe doświadczenia jak mniejsze i większe dopływy zaczynają nas zasilać i powiększać. Szybciej lub wolniej, ale wciąż i niezależnie od naszej woli. Życie tak jak bieg wody ciągle przyspiesza, dla każdego jest coraz szybsze i trudniejsze. I mimo że każdy mówi że już nie nadążą, to jakoś daje radę bo musi. Nie ma innego wyjścia i tak jak woda przeciska się przez ułożoną z kamieni i gałęzi przeciwności losu tamę tak każdy z nas pokonuje przeszkody. zawsze da się znaleźć jakąś szczelinę, albo ją zrobić, opłynąć tamę bokiem, albo po prostu górą. I życie niepowstrzymanie toczy się dalej. Czasem płyniemy w pobliżu innych rzek, słysząc ich szum i radośnie pluskając, czasem znajdujemy tę właściwą i łączymy z nią nasze wody, związując się na całe życie... Czasem nasza woda pozostaje czysta i krystaliczna, a czasem zmienia się w ściek... I nigdy nie wiemy co nas spotka dalej, ciągle jesteśmy tylko świadomi upływającego czasu... Bo nie da się dwa razy wejść do tej samej rzeki. Człowiek nawet jeśli tego nie widać ciągle się zmienia. Rzeka naszego życia zakręca i zmienia otoczenie, czasem płynie burzliwie a czasem spokojnie. Czasem jest nieszkodliwa dla innych a czasem zalewa pola i obrywa brzeg. I nigdy nie wiadomo co czeka za kolejnym zakrętem, jak będzie duży i co przyniesie. Czy zmianę na lepsze? Czy ładną pogodę? Czy zbliży nas do innych, czy oddali? Nigdy nie wiadomo z której strony może pojawić się coś nowego nowy dopływ i jaki on będzie... Czy zasili naszą wodę i uczyni ją piękniejszą, silniejszą? Czy przyniesie brud i chemikalia? Dlatego zawsze trzeba mieć oczy szeroko otwarte i poszukiwać możliwości rozwoju i dobrych dopływów, a omijać ścieki... Jakkolwiek by nie szumiały... Płyniemy i nie wiemy co nas czeka, możemy mieć tylko nadzieję. I co najważniejsze - nigdy nie wiem, który zakręt będzie tym ostatnim, za którym nie będzie już nic, tylko otwarta pusta przestrzeń morza... I pustka i cisza...


"Idę tam, gdzie przestrzeń błękitów..." - Tego biegu nie da się odwrócić. Ale do moża można wpaść jako kryształowa, piękna majestatu rzeka, żywa i głośna, płynąca pewnie i niosąca z sobą tysiące ryb... A można wpaść jako niosąca śmierć powódź zła i samotności...


"A dobra przyboczna jest jak glon..." - bez komentarzy... :D

:*

A w ramach nadrabiania nienapisanych postów :D

Chciałam powiedzieć że bardzo bardzo, gorąco i oficjalnie gratuluję myszowi wszystkich trzech rzeczy. I że mi przykro że te dwie sie nie udały ale głowa do góry w końcu damy rade! Wystarczy tylko sięgać do ideału, bez strachu że spadniesz...
I ciesze sie że Marta już te testy napisała i trzymam kciuki za wyniki :*

Już jestem

Hehe... Dawno mnie tu nie było... Wiem, wiem przepraszam! A to wszystko jak już powiedziałam przez ten głupi termometr i całą resztę :D Bo kurcze jak już człowieka dopadnie to wszystko na raz tak więc byłam chora na cztery różne rzeczy na raz :D Ale już wyzdrowiałam i już byłam w szkole i już sie widziałam z Martą i na kursie byłam i w banku i na rynku i jutro jadę pomagać nawet nie wiem komu i spotykać sie z niewiadomo z kim na rynku... Zakręcone czasy.
I chciałam tylko powiedzieć że dieta i przymusowa głodówka powodują straszliwą ochotę na coś niezdrowego a zarazem pysznego, patrz: mac donald! :D :P

Refleksyjnie


Elegancko ubrany mężczyzna. W pełnym garniturze, ze srebrnym zegarkiem. Na święta dostał od siostry zegarek z wygrawerowanym imieniem, ale woli nosić ten bo jest lepszy, bogatszy. Na pewno nie spaźnia się ani o sekundę. Idzie ulicą, zatłoczoną, gwarną. Idzie pewnym krokiem, lawirując pomiędzy ludźmi, unikając zderzenia. Właśnie o włos minął idącą w poprzek kobietę w czerwonej sukience. Nie ma pojęcia, że gdyby nosił zegarek od siostry... Gdyby nosił zegarek od siostry, wszystko tego dnia wykonałby z dwusekundowym opóźnieniem. Te dwie sekundy nie pozwoliłyby mu ominąć kobiety w czerwonej sukience, potrąciłby ją i przewrócił. Tak zaczęłaby się ich znajomość, znajomość z kobietą w której zakochałby się bez pamięci. Miłość pozwoliłaby mu lepiej się zaprezentować i sprzedać wspaniałe umiejętności. Osiągnąć sukces. Zarabiać duże pieniądze, w pełni pozwalające na zapewnienie wszystkiego co najlepsze gromadce dzieci, o których marzył od lat. Dzieci jego i kobiety w czerwonej sukience... Może lepiej, że nie wie? Może lepiej, że wybrał zegarek srebrny, a nie złoty, spieszący o trzy sekundy? Ze swoim srebrnym zegarkiem bezpiecznie dojdzie do biura, nie wpadając po drodze pod czarnego Renault, aby spokojnie spędzić kolejny nudny dzień w pracy nie dającej mu ani satysfakcji ani pieniędzy?

poniedziałek, 14 kwietnia 2008

Ech...


głupi termometr i głupie mdłości... Nie lubię mieć temperatury, nie lubię wymiotować, nie lubię być chora... Wogóle do niczego. nawet filmu nie mam siły obejrzeć do końca i ledwo pisze... A miałam się uczyć. Ja coś czarno widzę jutrzejsze sprawdziany... Ech...

Miaaaaaaał.....


Komputer jest głupi i niedźwiadek też głupi! Ale internet i Daily motion fajne! Dlatego kotek zamiast sie uczyć siedzi owinięty kocem z pudełkiem czekoladek i ogląda Mulan i Mulan 2 po francusku :D I nauczyciele też głupi...

:D



Kolejne zapachy takie cudowne pełne wiosny! I już niedługo filmiki te wymarzone! I w sumie przyjemny dzień... Tylko skarbuś mój chory biedactwo moje i sie martwię... Ale na pewno będzie dobrze. Jutro chyba ciężki dzień i w sumie nie zrobiłam wszystkiego... Ale trudno. Jakoś przeżyję. Wiosna nareszcie wiosna i zaczynam się razem z przyrodą budzić do życia. Całuski dla wszystkich.

sobota, 12 kwietnia 2008

hihi

Kocham cię skarbie kocham kocham kocham! Kuruj sie myszko szybko! I do jutra!

sprzątać nie mam siły kąpiel rozleniwia... A Majka to jest faktycznie łada muszka :D:D:D:D i w dodatku śpi na lampie. Majka II już zdążyła się zaprzyjaźnić z Filipkiem :D chociaż to wyglądało raczej jakby sobie myła łapki :D:P łaaaa trzeba iść spać. Dobranoc!

dzionek


Fajny fajny dzionek! Prawie cały w sukience, spędzony na graniu u othello i gadaniu i po prostu byciu, bo biedna mysza chora i ma problemy z brzuszkiem. A potem wieczór z gitarą i w drasie i ulubionej bluzce i różowych skarpetkach z pudlem. I ze szklanką mleka :D I ajkoś tak fajnie wogóle. Jutro Idzi i nauka, a dzisiaj jeszcze kąpiel i sprzątanie... I nabijam się z Aśki że jest lekoman, a ja co robie z magnezem?! Porażka jeszcze zażywać na czczo i pół godziny przed śniadaniem! Masakra! Ale sie przyzwyczajam i nie jest tak źle. Złaszcza dziś... Kocham was myszkorki i jeszcze tylko wóch piosenek mi brakuje! Może sie uda! :**** for all

PS. A majka powoli odzyskuje futro... :D

łiiii piosenki :D

łaaaa!... Prosze nich mi ktoś znajdzie hula timona po francusku, lulilaj też po francusku i in the jungle po polsku! Muszę mieć te piosenki! Albo chociaż tytuły... Prosze prosze prosze...

piątek, 11 kwietnia 2008

:(


Dużo osób odwiedza ale mało komentuje i to nie fair. Komentujcie!

Mmmmm


Eh... moja biedna myszka chora... A zuchy są takie koffane! Jejku i te zachwycone piszczące głosiki na polu... Cudo! I wiosna i zapachy... Kolejne ubóstwiane zapachy. Nie wyobrażam sobie życia bez węchu... I zaczynam być zazdrosna... Ale to fajne w sumie, to znaczy że jest dobrze. Wtedy nie byłam zazdrosna. A Majka śpi znowu na lampie... I kocham piosenki z króla lwa. I zaczynam się oswajać i życie już nie jest takie czarne (zwłaszcza przez zapachy...) :D I jestem obrażona na męską część swojej rodziny i wyjątkowo pozytywnie usposobiona do babuni :D A teraz de czytać lalkę... Dobranoc :*

czwartek, 10 kwietnia 2008

Pfff


Nieważne... Licytowanie się nie ma sensu i w dodatku nic nie daje... Walkę ze snem już przegrałam
i to tak co najmniej na dwa miesiące... I może po prostu potrzebuje sie wypłakać i wyżalić, a nie słuchać logicznych argumentów. I potrzebuje czasu żeby się przyzwyczaić, bo nie jest łatwo tracić i złudzenia i marzenia... Bo jedno stoi pod znakiem zapytania, a drugie leży chore i może wyląduje jutro w szpitalu. Dwa marzenia, te najważniejsze, życiowe, najwspanialsze... W jeden dzień... Po prostu potrzebuje trochę samotności i czasu. I nie nie mam anemii, tam było po prostu duszno!

wtorek, 8 kwietnia 2008

Hihi

okey okey mój błąd, msza jest nie u Idziego ale u Dominikanów racja... Tylko sie zastanawiam czy ja trafię jakoś czy nie... I wogóle gdzie tam są krużganki?! Masakra jakaś... I wogóle dzisiajszy dzień to porażka jakaś... Ale zresztą. Tylko kurs tańca był fajowy :D Uwielbiam tańczyć, chociaż niektóre typy mnie dobijają... Ale tańczyć, tańczyć!...

poniedziałek, 7 kwietnia 2008

dziwak...



hehe... dziwnie jakoś. taki pusty dzień dziwny. a jutro tańce a pojutrze poczet sztandarowy, ale tylko rano bo potem terminy wzywają... jak ja tego nie lubię. i już czuję że mi się nie spodoba. no ale mówi się trudno. Dobrze że chociaż rano mogę iść do Idziego i stanąć w poczcie. I czytam lalkę dalej i zaraz się kładę. Nie pograłam na gitarze, ale za to mam fajną lampkę... :D i wogóle muszę znaleźć jakiegoś łosia który nauczy mnie coś grać na gitarze... Bla bla bla... idę spać. Dobranoc!

Mmmmm


Dzisiaj pierwszy od dawna Dzień Lenia... Przyszłam ze szkoły i do tej pory przeleżałam przed telewizorem. Ciekawe doświadczenie po tak długim czasie. Ale chyba nie dla mnie. Musze być już bardzo zmęczona żeby siedzieć przed telewizorem i żeby mnie nie denerwował. Ale teraz może gitara? A potem lampa? A w nocy poczytam lalkę do podusi, lalkę z której dostałam 4 dziś... A tylko jeden punkt dzielił mnie od 5... No ale trudno. I z matematyki dwie piątki :D i kolejna szóstka z po. I zachwycający (ta, jasne, tylko dla lektorki) referat o "szale uniesień". I sprawdzian z biologii. nio. Więc chyba nieźle i zasłużyłam sobie na dzień lenia. Ale wieczorem pewnie znowu siądę do nauki...

:D


no! nareszcie! Skończyłam wypracowanie na polski i jeszcze tylko muszę dokończyć czytać lalkę i nauczyć się organelli komórkowych na biologię bo mejozę i mitozę umiem. I jeszcze powtórzyć referat o Szale na francuski. I wogóle śmieszny dzień. Niby cały w czytaniu i nauce, a mimo wszystko nie. Rano Idzi i spacer i ciepłe słowa. Potem czytanie i nauka. Potem sklep z mamą i dziadkami i nawet jak nic nie kupiłam co miałam kupić to było fajnie. I kisiel może poprawia humor (bo go nie znalazłam w domu, a powinien gdzieś być) to i tak się nie umywa do sorbetu ananasowego :D pychota! A potem znowu nauka. A potem w przerwie między nauką obcięłam ( a w zasadzie mama obcieła) włosy... Myślałam że po tym będą jednak troszkę dłuższe na ale trudno. I bardzo się cieszę że znalazła się moja biało-czerwona Huraganiarska ryba, od druha szczepowego na mikołajki :D Bardzo za nią tęskniłam, a teraz już siedzi spokojnie na półce razem z czerwoną w pomarańczowe kropki myszą pozimowiskową (również od druha szczepowego)I chciałabym mieć takiego naprawdę dużego misia i móc Lalkę przeczytać spokojnie a nie tak na tempo bo mi się podoba. I już zaczynam sobie robić lampę do pokoju, chociaż mi nie bardzo idzie i kombinuje jak na razie. Ale będzie śliczna. I chyba się w sumie cieszę na środę, chociaż może nie powinnam skoro to pogrzeb? Ale nie wiem co myśleć o Hexpo - bo mam super funkcję, ale nie wiem czy chcę jechać. Może się nie kapniecie o czym myślę... Nieważne! Teraz ide do łóżka czytać. Dobranoc, pchły na noc...

niedziela, 6 kwietnia 2008

Wiosna...


Nareszcie mamy wiosnę!!!:D w Idzim było fajnie i spacerek z moim skarbem też był potem fajny. I kocham mojego robaczka nad życie! A teraz siedzę i się uczę i pomalowałam sobie pazurki a zaraz idę się kąpać... I widzę że może dam radę przeczytać lalkę bo zostało mi tylko 250 stron a co to dla mnie :D I biologia to też nie problem tego mogę się nauczyć nawet jutro w szkole, no bop jak się ma taki zeszyt jak ja! Ale nie mam ochoty zabierać się za polski... Jakoś tak nie mogę. Chociaż muszę... Zobaczymy co z tego wyjdzie. I może bym sie przejechała na rowerze gdzieś? Bo nareszcie mam rower. Albo jutro do szkoły? Chociaż nie bo nie mam plecaka. Ale mam rower!

Łoooo


Hehe... Walczę moimi smokami i czytam kilka znajomych blogasków... i fajnie bo jutro idzi i propaganduję chodzenie w mundurze do idziego. I mam nareszcie zrobione referaty już tylko zostało 300 stron lalki biologia i wypracowanie na jakiś chory temat... na szczęście po polsku. I chce jeszcze dodać że mimo wszystko małe zołzy są kochane a zasypianie w wannie głupie. Ide do łóżka (za chwilę) czytać lekturę. Dobranoc

sobota, 5 kwietnia 2008

tołnado i bezcenne miny...


Hehe... nasz szczep jest bardzo bogaty... Bogaty w bezcenne miny Pawła i bezcenne miny Marty (jak usłyszała i uświadomiła sobie że może być w poczcie sztandarowym :D) I to jest takie kochane :D. A ja chyba faktycznie mam ochotę na kisiel! Albo budyń! Niech mi ktoś ugotuje budyń taki prawdziwy na mleku! Waniliowy! :D i uwielbiam łaskotanie się nawzajem na moim łóżku- to było super myszko! Z moim kochaniem zrobiliśmy tornado i dzięki mojemu skarbowi kochanemu, ukochanemu mojemu mam posprzątane za łóżkiem i wyjęte stamtąd moje rzeczy, zbierane przez ponad 7 lat... Nawet nie wiecie co tam było... Aha no i muszę powiedzieć że osioł jest przyczyną wszystkiego, nieważne czego, wszystkiego :D Ide szukać kisielu a potem do nauki, robić następne referaty, powtarzać biologię i czytać Lalkę chociaż i tak nie zdążę. Buśki dla wszystkich :***

piątek, 4 kwietnia 2008

Na dobranoc


Ech... czy aż tak widać? Co ja na to poradzę że nie dosypiam? Nie mogę się wysypiać... Chce mi się spać cały czas, a tak się nie da. Padam po przyjściu ze szkoły z migreną i mroczkami przed oczami, ktoś mnie budzi wieczorem, uczę się w nocy żeby nie zawalić szkoły a następnego dnia znowu to samo. Dzisiaj prawie zaspałam na sprawdzian z matematyki - kompletny rekord wyszłam z domu dwie minuty po obudzeniu się... A kolejne dwie minuty biegłam na autobus, bo normalnie idę cztery. Ale zdążyłam i napisałam. A to wszystko dlatego że wczoraj tak dużo się działo. Pierwsze w moim życiu zebranie wyborcze... I od razu dałam się wkopać w komisję mandatową i skrutacyjną... Ale mnie się to w sumie podoba :D i oczywiście dziadziuś rządzi :)

Dziś było w sumie fajnie... Zobaczyłam się z dawno nie widzianymi osobami z harcerstwa i wogóle. I mam nowego nauczyciela od angielskiego który nareszcie jest miły! I dobrze mi poszła matematyka i udało mi się zuchówkę i łazienkę posprzątać... No. I to tyle...

A teraz ide spać bo mi się już oczka zamykają... Dobranoc!

heh...


Uwielbiam róże i taniec... Uwielbiam disco i tango i chacha... Uwielbiam lisa i moje przyjaciółki i szczuraski :D

I chciałabym wam wszystkim poodziękować... W dość nietypowy sposób:

DZIĘKUJĘ!

PS. Mnie się udało dość długo ale można oszaleć...

czwartek, 3 kwietnia 2008

buahahaha

Nie no mimo migreny faza... Łażenie po internecie czasem pomaga... Bo można znaleźć takie perełki jak

Koty

lub

Koty

Lub

Jeszcze raz koty!

Polecam, chociaż w zasadzie czuję cię tak...


I idę sie dalej uczyć...

środa, 2 kwietnia 2008

dół...


Mam kompletne załamanie nerwowe siedze i rycze... I mam wszystkiego dość! I nienawidzę telefonó komórkowych po prostu nienawidzę. I zostawiłam swoją róże... zapomniałam ją wziąć... I nie mogę sie zabrać do lekcji których mam strasznie dużo. I wogóle do niczego.

wtorek, 1 kwietnia 2008

Słowotok

Ech... trudno jest policzyć punktację, ale dzisiaj przegrałam więc chyba 1:1. Niby rano wstałam, ale za to zaraz po powrocie do domu poszłam spać i spałam aż do 8.00 kiedy przyszłam mnie wyciągnąć z łóżka mama... To jest jakaś porażka! Nie wiem co z tym zrobić... I udało mi się zrobić całkiem sporo zadań z matematyki chociaż nie wszystkie jak planowałam... I nie zrobiłam fizyki... To jakieś straszne. I muszę się zabrać za Lalkę... I może coś napisać. I odbudować uszkodzoną spaniem motywację... Łaaaa... Już nie mogę jest druga w nocy a ja zaczynam się uczyć dopiero... Tak niczego nie osiągnę, ale co robić jak padam do południa a w nocy nie mogę spać?! Ale się uczyłam! I chyba dobrze (mam nadzieję) napiszę sprawdzian bo kartkówkę zpsułam... Tak ja wypracowanie na próbnej maturze... Nawet Kamil miał lepszą ocenę ode mnie... Chociaż dużo osób miało gorsze. No w każdym bądź razie Nie miałam zera punktów, ani jedynki czyli nie jest źle. A z Kamila jestem dumna, bo nie upadłam jeszcze tak nickko żeby komuś zazdrościć albo go pogrążać jak część naszej klasy. No cóż. I jeszcze miła niespodzianka dostałam 4 z biologii anie umiałam naprawdę kompletnie nic :D. A Kamil ma oczywiście 1... I dobrze że ma możliwość poprawić, ale to chamskie że jak ja miałam 1 ze sprawdzianu to mi nie pozwoliła... To nie fair. No ale za to z po mam kolejną szóstkę... I Kamil tym razem sam z siebie postanowił walczyć o ocenę, bo ja olałam jego po jak ma już pewną piątkę. Ale walczy o 6 :D to dobrze. Chociaż znowu olał naukę... Ja już nie wiem co zrobić. Odruch rozpaczy - zaczynam terapię szokową czyli "ostatnia szansa" a jak znowu zawiedzie i sie nie zacznie uczyć to mam to gdzieś! I tak ma szlaban... Bleeeee. I wogóle moja prywatna wojna z wymienianymi już dwiema osobami wymyka się spod kontroli, ale jest potrzebna. A ja mam słowotok, bo powinnam się uczyć a nie wiem w co ręce włożyć. I mam normalnie trądzik jak nastolatka w gimnazjum... Masakra.... Nie chce mówić po francusku o szale to jakieś głupie jest... I wogóle nie wiem czy Kamil to przygotuje czy nie... Jaaaaaa. Już naprawdę nie wyrabiam. Ale polonistka mnie lubi chociaż jak zwykle przeraża mnie fakt że ona lekcje prowadzi tylko dla mnie bo mówi bezpośrednio do mnie a innych olewa albo sie na nich drze... Śmieszne to takie... Ale w sali od polskiego są takie śliczne królikiiiiiiii.... Jeden duży drugi mały oba trzymają jajka... Jeden niebieskie drugi żółte... Ten duży żółte... I w sumie się zestresowałam że muszę pisać kartkówkę z geografii a ja ją już pisałam na szczęście... Ale wos mnie nie ominie... I wogóle gdzie mój kalendarz? Bo muszę chyba sprawdzić co mam jeszcze w tym tygodniu zrobić... Nawet tego nie wiem...Bla bla bla... Nie mam ćwiczeń i zadania i drugich ćwiczeń i lektury i nie umiem na kartkówkę... Ech... Chyba pójdę poczytać troszkę bo nic innego nie zrobię... A słuchanie Turnaua też wyjątkowo nie pomaga... Chociaż cały czas mam słowotok i bym jeszcze popisała. I denerwuje mnie że nie wiem dalej nic kompletnie nic o kolonii, a już bym chciała ustalić wakacje... Może napiszę do Biedroneczki? Może tym razem uda mi się wysłać maila? No i dalej nie mam komórki i nie mam pojęcia co się z nią stało... Chyba muszę załatwić komórkę od babci i kupić sobie jakiś starter przynajmniej tymczasowy... Żeby mieć jakikolwiek kontakt ze światem. Bo nie wyobrażam sobie życia bez komórki dłużej niż kilka dni. A zwłaszcza w wakacje. I jeszcze ten szlaban... Dobrze że jutro kurs... A w środę sobie razem posiedzimy... I będzie już dobrze. I sie zastanawiam co z moimi zuszkami. I wogóle co dalej... Aha a Marta jest zgłoszona na harce i już dostała informacje tylko jej z Oświęcimiem koliduje ale moje maleństwo wspaniałe da sobie radę na pewno :* I spacerek był potrzebny i jest fajnie i ciesze się że ją mam i że ona ma jego bo ja go od początku lubiłam... Ah... Idę do łóżka czytać Lalkę i zajadać się Ferrero Rocher od mamusi... Dobranoc :***