
Ech... trudno jest policzyć punktację, ale dzisiaj przegrałam więc chyba 1:1. Niby rano wstałam, ale za to zaraz po powrocie do domu poszłam spać i spałam aż do 8.00 kiedy przyszłam mnie wyciągnąć z łóżka mama... To jest jakaś porażka! Nie wiem co z tym zrobić... I udało mi się zrobić całkiem sporo zadań z matematyki chociaż nie wszystkie jak planowałam... I nie zrobiłam fizyki... To jakieś straszne. I muszę się zabrać za Lalkę... I może coś napisać. I odbudować uszkodzoną spaniem motywację... Łaaaa... Już nie mogę jest druga w nocy a ja zaczynam się uczyć dopiero... Tak niczego nie osiągnę, ale co robić jak padam do południa a w nocy nie mogę spać?! Ale się uczyłam! I chyba dobrze (mam nadzieję) napiszę sprawdzian bo kartkówkę zpsułam... Tak ja wypracowanie na próbnej maturze... Nawet Kamil miał lepszą ocenę ode mnie... Chociaż dużo osób miało gorsze. No w każdym bądź razie Nie miałam zera punktów, ani jedynki czyli nie jest źle. A z Kamila jestem dumna, bo nie upadłam jeszcze tak nickko żeby komuś zazdrościć albo go pogrążać jak część naszej klasy. No cóż. I jeszcze miła niespodzianka dostałam 4 z biologii anie umiałam naprawdę kompletnie nic :D. A Kamil ma oczywiście 1... I dobrze że ma możliwość poprawić, ale to chamskie że jak ja miałam 1 ze sprawdzianu to mi nie pozwoliła... To nie fair. No ale za to z po mam kolejną szóstkę... I Kamil tym razem sam z siebie postanowił walczyć o ocenę, bo ja olałam jego po jak ma już pewną piątkę. Ale walczy o 6 :D to dobrze. Chociaż znowu olał naukę... Ja już nie wiem co zrobić. Odruch rozpaczy - zaczynam terapię szokową czyli "ostatnia szansa" a jak znowu zawiedzie i sie nie zacznie uczyć to mam to gdzieś! I tak ma szlaban... Bleeeee. I wogóle moja prywatna wojna z wymienianymi już dwiema osobami wymyka się spod kontroli, ale jest potrzebna. A ja mam słowotok, bo powinnam się uczyć a nie wiem w co ręce włożyć. I mam normalnie trądzik jak nastolatka w gimnazjum... Masakra.... Nie chce mówić po francusku o szale to jakieś głupie jest... I wogóle nie wiem czy Kamil to przygotuje czy nie... Jaaaaaa. Już naprawdę nie wyrabiam. Ale polonistka mnie lubi chociaż jak zwykle przeraża mnie fakt że ona lekcje prowadzi tylko dla mnie bo mówi bezpośrednio do mnie a innych olewa albo sie na nich drze... Śmieszne to takie... Ale w sali od polskiego są takie śliczne królikiiiiiiii.... Jeden duży drugi mały oba trzymają jajka... Jeden niebieskie drugi żółte... Ten duży żółte... I w sumie się zestresowałam że muszę pisać kartkówkę z geografii a ja ją już pisałam na szczęście... Ale wos mnie nie ominie... I wogóle gdzie mój kalendarz? Bo muszę chyba sprawdzić co mam jeszcze w tym tygodniu zrobić... Nawet tego nie wiem...Bla bla bla... Nie mam ćwiczeń i zadania i drugich ćwiczeń i lektury i nie umiem na kartkówkę... Ech... Chyba pójdę poczytać troszkę bo nic innego nie zrobię... A słuchanie Turnaua też wyjątkowo nie pomaga... Chociaż cały czas mam słowotok i bym jeszcze popisała. I denerwuje mnie że nie wiem dalej nic kompletnie nic o kolonii, a już bym chciała ustalić wakacje... Może napiszę do Biedroneczki? Może tym razem uda mi się wysłać maila? No i dalej nie mam komórki i nie mam pojęcia co się z nią stało... Chyba muszę załatwić komórkę od babci i kupić sobie jakiś starter przynajmniej tymczasowy... Żeby mieć jakikolwiek kontakt ze światem. Bo nie wyobrażam sobie życia bez komórki dłużej niż kilka dni. A zwłaszcza w wakacje. I jeszcze ten szlaban... Dobrze że jutro kurs... A w środę sobie razem posiedzimy... I będzie już dobrze. I sie zastanawiam co z moimi zuszkami. I wogóle co dalej... Aha a Marta jest zgłoszona na harce i już dostała informacje tylko jej z Oświęcimiem koliduje ale moje maleństwo wspaniałe da sobie radę na pewno :* I spacerek był potrzebny i jest fajnie i ciesze się że ją mam i że ona ma jego bo ja go od początku lubiłam...

Ah... Idę do łóżka czytać Lalkę i zajadać się Ferrero Rocher od mamusi...

Dobranoc :***
1 komentarz:
:*
Prześlij komentarz