Kto zrozumie?
No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?
czwartek, 31 lipca 2008
Ech...
Długi pracowity dzień... jutro też może się coś uda posprzątać... Może u mnie? Chociaż lepiej by było w kuchni... Bo u siebie mogę posprzątać sama (chociaż wątpię żeby mi się udało zmobilizować) a w kuchnie to sama nie dam rady. Już sama lodówki obie rozmroziłam. A w tych szafkach naprawdę trzeba coś zrobić. I moli się pozbyć i całego tego syfu...
A teraz już tylko kąpiel i do spania. Bo jutro przychodzi moja myszka której już po raz trzeci dzisiaj zapchałam skrzynkę SMS... :D ale ja jestem sprytna :>
Zieeeeeew...
Jejku, pospałam wyjątkowo długo po wczorajszej harówce, a teraz zostałam wyciągnięta z łóżka wizją kolejnej akcji... Tylko muszę poczekać aż mamusia się zmobilizuje. I jeszcze trzeba by poprasować koszule bo troszkę kasy się przyda. A zaspana Majka właśnie rozważa wyjście z klatki. Nie jednak wróciła do norki... No cóż... Dzisiejszy dzień nie będzie za fajny... Żaden dzień bez lisa nie jest za fajny...
kolejna noc
Jeeejku... prawie druga w nocy... a ja właśnie skończyłam odmrażanie i mycie lodówki. Część paluszków nie czuję a część mam poobdzierane... i nie jest to fajne, ale miałam serdecznie dość zamrażalnika którego się nie da zamknąć... No i tak jakoś wyszło.
Mam nadzieje kochanie że teraz sobie smacznie śpisz, odpoczywasz po ciężkim dniu w pracy i jeszcze cięższym z taką nieznośną koalą jak ja... że śnisz najpiękniejsze sny i zbierasz siłki. I że wiesz jak bardzo cię kocham i ile dla mnie znaczysz... Dziękuje za dzisiaj skarbeńku!
środa, 30 lipca 2008
mru
:*
Jest druga w nocy, wpół do trzeciej, a ja nie śpię... bo już czekam na przyjście mojego ukochanego... Wrzucam zdjęcia na picasse i dodałam trochę opisów. Usunęłam trochę starych postów z bloga. Siedzę i rozmyślam... Myślę o przeszłości, o przyszłości, o tym co jest teraz... Myślę i wiem, że mam prawdziwe szczęście, że mam takich wspaniałych przyjaciół, i że ci którzy są przy mnie, są wspaniałym wynagrodzeniem za tych którzy mnie opuścili. Myślę i wiem, że mam jeszcze większe szczęście, bo udało mi się wśród tysięcy ludzi odnaleźć tą jedyną na świecie osobę która jest mi pisana w wielkiej księdze losu. I tak się przedziwnie składa, że przy całym moim sceptycyzmie i wierze w że nasz los zmieniają tylko ludzkie decyzje, w tym wypadku, tylko w tym, wierze w przeznaczenie. Przeznaczenie które pchało nas ku sobie jeszcze przed naszymi urodzinami... Wierze i wiem, że za nim pójdę na koniec świata, wiem, że cokolwiek się stanie, jak rozwiąże się największy teraz problem i jak bardzo skrzywdzą mnie ludzie - on zawsze będzie. Po prostu wiem. I pierścień atlantów nic do tego nie ma. Ani brak ceremonii czy legalizacji... To już się stało, mimo że żadne z nas o tym nie wiedziało. Stało się i na zawsze związało nasze losy. Będę twoim aniołem, jeśli ty zostaniesz moim... Będę twoim aniołem dla ciebie... Będę twoim aniołem pomimo wizji sprzed prawie dwóch lat... Będę twoim aniołem na zawsze...
wtorek, 29 lipca 2008
:(
:D
Mrrr
Mrrrrrrrr... Kolczyk z kryształków, czerwone pazurki, dzień pełen miłości, ciasteczka i panache, gorąca kąpiel, leniuchowanie przed telewizorem...
Wymarzony wprost dzień... Tylko zepsuta szczotka i brak wiadomości od kilku godzin psuje troszkę tą sielankę... Ale to nic. I tak jest fajnie. I odkryłam że Dominisia jest naprawdę śliczna, a Kasia jest modelką... Fajnie tak... Ech wspomnienia... Odezwij się myszko! I druga i trzecia myszko też się odezwij!
poniedziałek, 28 lipca 2008
nareszcie :*
Już jestem!
No! Nareszcie w domu! Nawet jeden dzień wcześniej niż miałam być! I posty z przyszłości przeniosłam na dzisiaj i już gadałam przez telefon z lisem! Szkoda tylko że sie z nim zobaczę dopiero za trzy dni... I tak strasznie mi żal że nie udało mi się kupić tych karteczek one są takie śliczne - wogóle zakochałam się w tym wydawnictwie!Te pocztówki takie drogie a jednak nie sposób im sie oprzeć... No a oprócz tego dobiło mnie dzisiejsze 1000 km - dwa razy więcej niż było w planie, 14 godzin jazdy. Ale dzięki temu jesteśmy dzień wcześniej jechaliśmy tylko cztery dni... masakra. i w sumie co z tego jak i tak sie z lisem nie zobaczę. większość czasu przespałam. i w sumie tęsknie troszkę za środkową Francją. I fajnie było zobaczyć polskie muzeum w Szwajcarii :D
niedziela, 27 lipca 2008
:P
Jejku... To już ostatni post wysłany w przyszłość... Bo umieram w drodze!!! Już nie mogę oni są podczas podróży nie do zniesienia! I nie ma gdzie uciec!!!! I tak trzy dni lub nawet dłużej! Masakra... Ja chce do domuuuuu.... Zwiedzanie wszystkiego co sie tylko udało wcisnąć do planu też jest masakryczne... :P
Do domu
sobota, 26 lipca 2008
:(
piątek, 25 lipca 2008
pozdrowienia
czwartek, 24 lipca 2008
środa, 23 lipca 2008
wtorek, 22 lipca 2008
koniec
Jejku!... No wiec jutro spedze tu ostatni dzien... I to jakies przygnebiajace jest, bo oni sa tacy kochani i tak sie staraja zeby nam tu bylo dobrze i zeby nam pokazac wszystko i wszystko dla nas zrobic... A przy tym sa naturalni i tak rozbrajajacy... I jakos tak smutno. A poza tym to ze wyjezdzam nie znaczy wcale ze jade do domu - jade ale przez polowe miast Europy... No wiec z moimi myszami koffanymi zobacze sie dopiero za tydzien... Bo bedziemy jechac chyba piec albo szesc dni... Masakra! Wedlug ostatniej prognozy mamy byc w krakowie w poniedzialek wieczorem. Ciekawe kiedy mysza wyjezdza, moze by sie udalo ja odprowadzic? I chcialam wam powiedziec ze danie pod tajemnicza nazwa "Truffade" jest po prostu przepyszne (tak naprawde to po prostu ziemniaki z serem Cantal, bo danie regionamle Cantalu). I wogole odpadaja mi nogi od chodzenia po gorach (co prawda wyasfaltowanych ale jednak), a Romek ktory tak strasznie chcial nam to pokazac to malo nie umarl, bo przeciez ma problemy z sercem... I wogole oni sa tacy kochani...
poniedziałek, 21 lipca 2008
pozdrowienia
niedziela, 20 lipca 2008
jejku... Tu naprawde jest co zwiedzac i mimo ze drogo to zabytki i widoki fantastyczne... ale chorowanie z nerwow i za duwego wysilku nie jest fajne... i to ze moje prosby sie nie licza... A ja tak strasznie chcialam po to pojechac!... I doberman wazacy ponad 30 kg jest fantastyczny zwlaszcza ze juz chce sie bawic tylko z mama a do mnie sie przytula i wlasnie spi kolo mojego fotela :) i niesamowita jest rozmowa z byla zuchmistrzynia... z zuchmistrzynia ktora oddala legitymacje instruktora w momencie kiedy zmieniano statut ZHP jesze zanim ktotkolwiek pomyslal o ZHR... I to ze ona mimo tak wielu lat, zmiany warunkow i obyczajow na wiele rzeczy ma poglady takie jak ja tak bliskie... mimo ze sprzed pol wieku... smiesznie tak...
TESKNIE ZA WAMI! :*
sobota, 19 lipca 2008
:D
Jejku jejku jejku! Nienawidze francuskich klawiatur ale co tam! Wreszcie jest internet i wreszcie moge cos do was napisac. Jejku a tyle mam do opowiadania... Na prwyklad o trwy dniowej podrozy i szukaniu hotelu i spaniu w aucie i klotniach... A potem o wielkim szoku kiedy w bramie zamiast spodziewanego jamnika pojawil sie doberman... i ze ten doberman jest strasznie pocieszny i kochany i ze mam cale nogi podrapane do krwi bo ciagle zaprasza do zabawy na swoj niedelikatny sposob. I wogole swieci prawie caly czas sloneczko i sie opalam chociaz tak bez przesady zeby sie nie spalic. I sa takie piekne widoki i zamek wyryty w skale i stare wulkany... I takie sliczne pocztowki ktorych najpierw nie kupilam a teraz od dwoch dni nudze zeby wrocic do tego miasteczka po nie... I mam juz prezent dla lisa upatrzony tylko pojechac po niego trzeba.
I tak strasznie za wami tesknie i prawie wogole do mnie nie piszecie a ja tu siedze i sie martwie i mysle i tesknie... Piszcie do mnie z neta piszcie jak najwiecej prosze was!
A wracac chyba bedziemy wczesniej, no na pewno wyjedziemy wczesniej niz myslalam bo oni jakas strasznie dluga trase wymyslili... To moze byc porazka kompletne, a babcia to juz w poniedzialek chce wracac... A mnie sie tu strtasznie podoba :) chociaz tesknie okrutnie:(
I juz obie ksiazki kupilam i pocztowki wyslane... ciekawe za ile do polski dotra...
I tak strasznie za wami tesknie i prawie wogole do mnie nie piszecie a ja tu siedze i sie martwie i mysle i tesknie... Piszcie do mnie z neta piszcie jak najwiecej prosze was!
A wracac chyba bedziemy wczesniej, no na pewno wyjedziemy wczesniej niz myslalam bo oni jakas strasznie dluga trase wymyslili... To moze byc porazka kompletne, a babcia to juz w poniedzialek chce wracac... A mnie sie tu strtasznie podoba :) chociaz tesknie okrutnie:(
I juz obie ksiazki kupilam i pocztowki wyslane... ciekawe za ile do polski dotra...
pozdrowienia
piątek, 18 lipca 2008
Tęsknię...
czwartek, 17 lipca 2008
księgarnia...
środa, 16 lipca 2008
wakacje...
wtorek, 15 lipca 2008
FRANCE
poniedziałek, 14 lipca 2008
:/
niedziela, 13 lipca 2008
bye bye
Dzisiaj wyjeżdżam... to znaczy już wyjechałam... Korzystam z nowo odkrytej opcji i przeniosłam się w czasie żeby napisać te posty... Więc nie będą może zbyt dokładne ale zawsze... Powiem wam tyle - ten wyjazd to masakra, bo trasa nie jest wogóle zaplanowana, pakowanie z pół godziny na pewno przeciągnęło się na dwie albo trzy i nie wiem jak ja z nimi przeżyję te trzy tygodnie... To takie AJ WAJ jest...
przed wyjazdem...
Kocham cię skarbie dziękuje i przepraszam! Ta podróż mi sie wcale nie podoba, chociaż nawet sie nie zaczęła... Pół godziny budzenia i nic... To jak niby mamy wyjechać o tej 6?! Mam ich dość, tęsknie i wogóle mogę nie jechać... Zwłaszcza jak tak leje za oknem... Życzcie mi powodzenia... przyda się...
Oj...
Jejku... Za cztery i pół godziny wyjadę z Krakowa, za trzy dni będę we Francji. Za dwa tygodnie pewnie będę się zbierać do wyjazdu stamtąd... i pewnie będzie mi smutno, że wyjeżdżam i ich już nie zobaczę na pewno długi długi czas. Ale na razie mi się nie spieszy... Na razie chciałabym zostać przy moich najmilszych... A tak będę mogła się tylko do mojego pluszowego liska przytulić... Znowu łzy mi napływają do oczu... Już wypłakałam swoje po kolonii, teraz płacze że was zostawiam... Do was przynajmniej szybko wrócę kolonia już sie nie powtórzy. Chociaż... "Razem pójdziemy jeszcze raz..." Taaak. To śliczna piosenka. I dziękuję skarbie za Bambi, chociaż to przerażający film. Do zobaczenia wkrótce skarby. Czekam na wieści z Krakowa...
sobota, 12 lipca 2008
Smutno
Jest mi smutno... Jejku jak ja nie chce sie z wami rozstawać na te dwa tygodnie... Z tobą się prawie nie widuję, ale mimo to jesteś i to już coś. I dziękuję że zadzwoniłaś. A z tobą widuję się codziennie od rana do nocy, potem gadamy dokąd tylko starczy nam siły... Ale to ciągle za mało! Bo ja cię potrzebuję cały czas... A te dwa tygodnie... To za długo... Będę tęsknić... Już tęsknię...
piątek, 11 lipca 2008
:D
Miłość to dwie samotności, które spotykają się i wzajemnie wspierają
Kocham cię skarbie i bardzo dziękuję za dzisiaj! Ciesze sie że twoja straszliwa choroba to było tylko troszkę złe samopoczucie doprawione nutką histerii i że rutinoscorbin i szklanka soli wszystko załatwiły. Dziękuję za film, za kocyk, za ocieranie łez... Dziękuję że jesteś! I nie chcę jechać! Nie chce zostawać sama, sama z nimi, nie wiem co im znowu odbije, boje się tej podróży, tych dwóch tygodni, dwóch tygodni bez ciebie...
Jeśli się chce zachować przyjaciół, lepiej się z nimi nie widywać.
A ty myszko... Nic sie nie martw! Bo ja mimo wszystko cały czas o tobie myślę, martwię sie a mimo to wiem że będzie dobrze! To że ciągle mnie nie ma nic nie znaczy... Bo mnie nie ma tylko fizycznie, myślami jestem przy tobie i będę przez te dwa tygodnie... A tak bardziej fizycznie... będzie on! Bo oboje będziecie sami... A ja będę czekać na smski i próbować dostać się do internetu żeby wasze posty poczytać :D
Kocham cię skarbie i bardzo dziękuję za dzisiaj! Ciesze sie że twoja straszliwa choroba to było tylko troszkę złe samopoczucie doprawione nutką histerii i że rutinoscorbin i szklanka soli wszystko załatwiły. Dziękuję za film, za kocyk, za ocieranie łez... Dziękuję że jesteś! I nie chcę jechać! Nie chce zostawać sama, sama z nimi, nie wiem co im znowu odbije, boje się tej podróży, tych dwóch tygodni, dwóch tygodni bez ciebie...
Jeśli się chce zachować przyjaciół, lepiej się z nimi nie widywać.
A ty myszko... Nic sie nie martw! Bo ja mimo wszystko cały czas o tobie myślę, martwię sie a mimo to wiem że będzie dobrze! To że ciągle mnie nie ma nic nie znaczy... Bo mnie nie ma tylko fizycznie, myślami jestem przy tobie i będę przez te dwa tygodnie... A tak bardziej fizycznie... będzie on! Bo oboje będziecie sami... A ja będę czekać na smski i próbować dostać się do internetu żeby wasze posty poczytać :D
czwartek, 10 lipca 2008
MmrrrRRRrrrRRRrrrRRRrrrRRRrrrrrrr...
Ile obrazków tyle uczuć... pozytywnych...
Mrrrrrrrr... Po burzy czas na ciszę... Kłótnie nie są dobre, nie oczyszczają atmosfery i nikt nie zasługuje na coś takiego... Dobrze że już po wszystkim... Nocna rozmowa, łzy, wzajemne przeprosiny, wspólna potrzeba i troska... Ale tak naprawdę dobrze było dopiero w jego ramionach, bez znaczenia że to na środku ulicy pod czyimiś oknami... Bóg jednak nie zawiódł i życie znowu jest piękne... I to że boli mnie brzuch tak że najchętniej poszłabym spać i wstała za trzy dni też nie miało znaczenia... Po trzech godzinach snu wstałam i poszłam na autobus, poszłam żeby jak najszybciej być przy nim, żeby sie przytulić i mieć pewność że naprawdę jest już dobrze, że mnie nie opuści, że to nie była prawda... Dziękuję Boże... Dziękuje za niego, za to go nie straciłam, że dostałam kolejną szanse... I że mimo kolejnej rozłąki wiem że mam do kogo wracać, wiem że ktoś będzie czekał... Za to że jest ktoś, najważniejszy na świecie, przy kim czuje sie znowu bezpiecznie, przy kim potrafię usnąć jak dziecko i wypocząć bardziej niż gdziekolwiek. Z kim mogę dzielić marzenia i wszystkie głupoty jakie wpadną mi do głowy. Kto mnie akceptuje i wybacza.... Tobie też kochanie dziękuję. Dziękuje za to że jesteś, dziękuje za dzisiejszy dzień, dziękuje za niespodziankę, za to jak sie bawiłam i że pozwoliłeś mi zapomnieć to co sie działo, że przytuliłeś, przyniosłeś termofor i znalazłeś włącznik. Dziękuje że jutro chcesz wstać i przyjechać, że jesteś, że mnie nie opuszczasz i znosisz moje wybryki. Dziękuje za wszystko. Dziękuje za film i kino i za cheeseburgera i gonienie autobusu. Kocham cię, nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, nie wyobrażam sobie tego wyjazdu... Ciesze sie że przynajmniej Majka będzie z tobą i że wiem że będziesz o mnie myślał. Mam coś dla ciebie i chce zrobić jeszcze coś... Ale to zobaczysz przed samym wyjazdem... Mam nadzieję że ci się spodoba... Jeszcze raz dziękuje i przepraszam... za wszystko. I chce jeszcze podziękować jednej osobie niemal równie ważnej... Osobie która mimo własnych problemów potrafi sie o mnie martwić... Dziękuje kochanie ale już sie nie martw już dobrze. Głowa doi góry teraz myśl o sobie.
I pozdrawiam wszystkich nowych i starych czytelników mojego bloga... Nie przejmujcie sie niektórymi moimi odpałami... hormony buzują...
środa, 9 lipca 2008
Bóg mnie zawiódł...
Zawsze do tej pory Bóg wysłuchiwał moich błagań... Nie próśb... Błagań. A teraz, w najważniejszym momencie, kiedy po raz pierwszy błagałam dla siebie zawiódł... I w tej najczarniejszej godzinie nawet On mnie opuścił... I mimo przyjaźni i szczerych zapewnień jestem teraz sama... Jestem sama bo nikt nie zrozumie... A nie ma nawet Boga...
Czuje sie gorsza nawet od kulawej myszy... Ona nie jest tak opuszczona... A samotność... Samotność fizyczna nie jest straszna, nie odbiega od normy i nie łamie człowieka... Zabić może samotność wewnętrzna, samotność uczuć...
Czuje sie gorsza nawet od kulawej myszy... Ona nie jest tak opuszczona... A samotność... Samotność fizyczna nie jest straszna, nie odbiega od normy i nie łamie człowieka... Zabić może samotność wewnętrzna, samotność uczuć...
Zrozumiałam
Tak, tak, wiem... Wiem że to ja jestem tą złą i to ja przesadzam... Nie musicie mi tego powtarzać znam ten tekst na pamięć... No więc bardzo przepraszam, wszystkich na których mam zły wpływ, przepraszam tych którym zajmuje czas, przepraszam tych którzy się na mnie regularnie zawodzą i przeze mnie denerwują! Przepraszam że musiałeś przeze mnie dwa dni później zacząć pracę, że przeze mnie nie masz czasu posprzątać i musisz się denerwować tym co wyprawiam. Może to po prostu jakieś chore wymysły i takiej osoby należy unikać?! I przepraszam że wyszedłeś pół godziny później niż chciałeś, bo zaczęłam płakać na samą myśl że możesz mnie tak po prostu, zimno i bez żadnych emocji zostawić...
A to że mam temperaturę i dreszcze nie ma znaczenia... Gorsze jest to że strumyczek łez nie chce się zatrzymać i że powinnam właśnie prasować żeby nie zawieść kolejny raz... I że z wszystkim jak zwykle muszę się ukrywać...
);
I co?! Jesteś z siebie dumny?! Całkowite rozwalenie czyjegoś świata poszło ci nad wyraz dobrze... No więc od teraz jestem niedostępna dla nikogo, nie odzywam sie i nie odpowiadam. Mam cały świat bardzo głęboko, a w jeszcze głębszym dole siedzę i nie mam zamiaru wychodzić. Na telefony też nie odpowiadam, bo zapewne siedzę zamknięta w pokoju i ryczę. I naprawdę nie trzeba mi tłumaczyć jak sie zachowuje, bo mam tego doskonałą świadomość! Chyba już sporo razy tłumaczyłam że jak mam wahania hormonalne to moich nastroi nie da się opanować, zwłaszcza w takiej chwili... Za to ty... Czy wiesz jakie jest twoje zachowanie?! Czy o tym pomyślałeś? Bo ja jestem dziewczyną i wszystko będę odbierać emocjonalnie mimo całej swojej logiki... a jak to dla mnie wyglądało? To że wstałam wpół do ósmej rano żeby posprzątać a potem cztery godziny czekałam aż przyjedziesz... I w sumie tak jakbyś przyjechał tylko że by oglądnąć film, zjeść przedrzemać chwile po jedzeniu... A jak jeszcze dostałeś czego chciałeś, to stwierdziłeś że musisz iść sprzątać i robić kilka innych rzeczy w których chciałam ci pomóc... Ale ty odrzuciłeś moją pomoc żeby potem odrzucić mnie... I to nie jest uczciwe zachowanie... No więc zastanów się jak to wyglądało z mojej strony, bo rozmawiać o tym nie będziemy. A jeszcze przy okazji nie myśl sobie że to ty się strasznie poświęcasz! Ty teraz sam o sobie decydujesz i nic cię nie goni. A ja codziennie mam w domu dzikie awantury o to że nic nie robie że za późno wracam przeinaczam kłamie i wogóle jaka to ja jestem wstrętna. To robiłam dla ciebie, ale jak widać niepotrzebnie. Jeżeli zabierałam ci za dużo czasu to trzeba było powiedzieć... Dzisiaj powiedziałeś aż za dosadnie. Teraz chce od ciebie tylko tytuł książki i nic więcej... A co do jutra... zobaczę czy wogóle wstanę i czy wogóle postanowię wyjść z pokoju... A kilka godzin płakania w poduszkę raczej nie zrobi dobrze mojemu gardłu które i tak kwalifikuje się do ostrego leczenia... Najwyżej stracę głos na parę dni... Teraz to już nie ważne. W sumie w tym momencie nic nie jest już ważne... Idę do mojej poduszki, a cały świat może się wypchać albo stanąć na głowie... I dalej tęsknie i dalej się boję... I wczorajsze wsparcie nie było jak widać prawdziwe... Może mi się tylko wydawało...
pisiu pisiu
Hmmm... Troszkę siedzenia przed komputerem i proszę! - nawet nie zauważycie że mnie nie ma bo nawet jak nie będę mieć komputera to pościki będą... Ale sprytna jestem... A teraz siedzę i czekam i już nie mogę się doczekać mojej myszki ukochanej która do mnie jedzie i jakoś dojechać nie może... Czekam skarbie... :* a dla drugiej skarby też :***
Rano...
Hmmm. Od rana pokoi troszkę posprzątany (przynajmniej z wierzchu) i teraz zaczyna się czekanie... Na lisa i na film i na rozmowę i na zdjęcie... No i chyba trzeba będzie się zebrać i posprzątać dokładniej... w ubraniach też. Ale to sie jeszcze dzisiaj zobaczy. A teraz idę zjeść śniadanie... Fajnie tak wstać wcześnie...
wtorek, 8 lipca 2008
Ehhh...
Ehhh... Mieliśmy pogadać a ty śpisz... W sumie śmieszny dzień... Zwłaszcza gotowanie... I sie tak bardzo przestraszyłam aż chciało mi sie płakać,ale zuch jest dzielny! I pierwszy raz nie musiałam się z tym ukrywać i naprawdę miałam wtedy wsparcie... dalej sie boje. I dziękuje bardzo za chusteczkę :* i czekam na zdjęcie! i nie lubię kłótni... i znowu jest że to ja wszystko przeinaczam i ja kłamie i ja nic nie robię i jestem fuj i wogóle...
Subskrybuj:
Posty (Atom)