Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

wtorek, 22 lipca 2008

koniec

Jejku!... No wiec jutro spedze tu ostatni dzien... I to jakies przygnebiajace jest, bo oni sa tacy kochani i tak sie staraja zeby nam tu bylo dobrze i zeby nam pokazac wszystko i wszystko dla nas zrobic... A przy tym sa naturalni i tak rozbrajajacy... I jakos tak smutno. A poza tym to ze wyjezdzam nie znaczy wcale ze jade do domu - jade ale przez polowe miast Europy... No wiec z moimi myszami koffanymi zobacze sie dopiero za tydzien... Bo bedziemy jechac chyba piec albo szesc dni... Masakra! Wedlug ostatniej prognozy mamy byc w krakowie w poniedzialek wieczorem. Ciekawe kiedy mysza wyjezdza, moze by sie udalo ja odprowadzic? I chcialam wam powiedziec ze danie pod tajemnicza nazwa "Truffade" jest po prostu przepyszne (tak naprawde to po prostu ziemniaki z serem Cantal, bo danie regionamle Cantalu). I wogole odpadaja mi nogi od chodzenia po gorach (co prawda wyasfaltowanych ale jednak), a Romek ktory tak strasznie chcial nam to pokazac to malo nie umarl, bo przeciez ma problemy z sercem... I wogole oni sa tacy kochani...

1 komentarz:

alex pisze...

my wyjeżdżamy w sobotę wieczorem, przynajmniej takie były plany. no chyba że ja nie pojadę.