Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

środa, 30 września 2009

własnie wróciłaaaaaam! Było fajowo - został już tylko jeden dzień na odpoczynek po podróży i zacznie się rok ciężkiej pracy, aż jestem ciekawa co przyniesie los...

sobota, 19 września 2009


Ostatni etap przygotowań... A kuna zjadła kawałek silnika - "bo ona sobie leży na plecach na ciepłym silniku i tak macha tymi łapami z pazurami"

Będzie śmiesznie - to już wiem. A jak poza tym to zobaczymy. Ja wrzucam na luz, przynajmniej się postaram. Chcę uchwycić ostatnie strzępki lata, skorzystać ze słońca i ciepłej wody. Mam uroczy nowy kostium, kupiliśmy dobre jedzenie i jedziemy na żywioł, bez rezerwacji ani konkretnego planu.

Niestety swoich niektórych rzeczy nie odzyskałam, mówi się trudno, poradzę sobie.

smoki zostawione w dobrych, przyjacielskich rękach :) blogi przeżyją, opowiadania i demoty jakoś odrobię po powrocie. Vivi jedzie ze mną więc plan się będzie tworzył, mam nadziję że zdążę.

A zaraz po powrocie studia, zdjęcia i zuchątka moje koffane i moje misiaki mam nadziję że tez czas znajdą :)

Phhhh... Przygotowania leżą i kwiczą a już został niecały dzień. Ja nie wiem jak my ze wszystkim damy rade. Wiem że tęsknie za mamą i się martwię jak sobie poradzi... Ech. I niepokoją mnie liczne zmiany mojego małego światka. No ale ciągle liczę na tą przeprowadzkę, jak wrócimy to się dowiem co i jak z mieszkankiem i nzacznę szukać kogoś kto ze mną zamieszka :D Hihi...

wtorek, 15 września 2009


Heh... papierki podpisane i miło tak usłyszeć, że się coś komuś podoba. I fajnie mieć takich miłych ludzi dookoła. Tylko otoczenie trochę mnie zdołowało. I w domu już najwidoczniej sobie odpuścili i mają mnie gdzieś. Mnie i mamę, która teraz się zamknęła i ryczy.

poniedziałek, 14 września 2009


Mrrrr... Fajnie wiedzieć, że ktoś się z tobą zgadza i że masz wsparcie tylu ludzi. Kochani oni są ci wszyscy moi... Mrrr

niedziela, 13 września 2009


Kino było fajowe... Dzięki myszu :*

sobota, 12 września 2009


Kocham moje misiaki, chociaż makarona to chyba wykończyłyśmy... :**

piątek, 11 września 2009

Czytam... czytam bez opamiętania, całymi dniami. Jak mi tego brakowało...

czwartek, 10 września 2009


Dzień nudy... Kurczę jak to fajnie mieć nieograniczony czas na czytanie książek. jak widać miłość do książek, tak jak miłość do gór nie przemija z czasem... Pierwszy raz od czterech lat... Jak ten czas leci. Najpierw była zerówka z nawałem nauki, a potem... Potem było co było. Chyba jutro zabiorę się za grzebanie w szafkach ojca w poszukiwaniu nowych książek :) I może potrafię znowu stać się "kujonem" i zdobyć to co mi się tak nieśmiało marzyło... :)

Zobaczymy. A jutro... Jutro moje kochane najwspanialsze. Bo lost tak czasem zaskakuje. Tak zaskakuje, że w ostatnich dniach więcej w moich oczach jest łez szczęścia niż smutku. I teraz już wiem - to właśnie z nimi mogę pójść na koniec świata a nawet dalej. I choć wiem, że ta przyjaźń, jak każda nie potrwa długo... To dziękuję za nią Bogu. Bo wiem, że kiedy pożegnam się z nimi, to już będzie ktoś inny.

Myślę ostatnio dużo o tym mieszkanku. Myślę o tym, że może warto by było spróbować? Może warto właśnie moich słoneczek popytać? Bo Ola nie ma teraz możliwości, ale może Agatka albo Makaron albo Herold albo Iśka... Albo ktoś inny, ktoś kogo kocham, choć na chwilę...
Gdy by ktoś taki się znalazł, to nie wahałabym się ani minuty. Bo rodzice na pewno by się w końcu zgodzili.

Ale to rozterki na październik dopiero. Muszę się teraz dowiedzieć, kiedy bym mogła odebrać indeks i plan zajęć chociaż, żeby wszystko już móc zaplanować a nie potem na łapu capu.
Może tam trzeba napisac albo coś?

środa, 9 września 2009


Tak okrąglutko, bo już 700 postów... Zastanawiam się co się z ludźmi dzieje. I jaki jest cel w tym, że życie największe szczęście miesza z największym smutkiem.
Doceniam teraz to, ilu znam wspaniałych ludzi. Myślę intensywnie, żeby wymyślić nowe plany życiowe. Zastanawiam się co z nami będzie: z gromadą, ze szczepem, ze związkiem... Szukam przybocznej i pary ciepłych, silnych ramion. Sprzątam ostatnie ślady trzech minionych lat ze swojego życia... Wywołuje zdjęcia i bawię się programami do obróbki.Zaczynam pisać pamiętnik. Piszę plan pracy. Planuje wakacje i dalszy mój los. I kocham nad życie przyjaciół i tych którzy ze mną są.

wtorek, 8 września 2009

;(


Ech... chyba najwyższy już czas ze wszystkim się pogodzić. Moi domownicy już wiedzą. Wiedzą i w sumie dzięki temu odzyskałam rodzinę (a przynajmniej namiastkę). I za to im dziękuję. Dziękuję też wszystkim tym, którzy są. Stoją obok, tak często niezauważeni, ale w tym ciężkim czasie pokazują się i wyciągają otwarte dłonie.
Mam już moje małe, szare, kartonowe pudełko. Pudełko do którego trafią wszystkie ważne przedmioty z ostatnich trzech lat. Bo muszę to wszystko wymazać, żeby móc zacząć życie od nowa. Jutro, jak wyzbieram te rzeczy do końca, zawiąże pudełko wstążką i zamknę na dnie szafy. Bo wyrzucić nie potrafię.
Dzisiaj pierwszy raz naprawdę płakałam. Płakałam, bo tak ciężko ubrać to w słowa... Ale łzy nie dają ukojenia, nie zmniejszają bólu. Płacz jak zawsze nie ma sensu. Miał sens, tylko wtedy, kiedy było ramię w które można się było wypłakać. A teraz nie ma żadnych ramion. Więc... więc mówi się trudno i płynie się dalej.
Pewnie na otoczeniu sprawiam wrażenie osoby oziębłej swoim podejściem... Ale czy histerie i depresje coś pomogą. Boli bo musi boleć. Nie mogę się teraz zatrzymać. Muszę iść dalej, wyznaczyć nowe cele i tym razem samotnie, ale jednak sięgnąć gwiazd. Bo tak trzeba.
Cele już mam. Jest ich kilka, ale coraz więcej. Na razie nie są pewne, ale wkrótce się wyjaśnią i wyklarują. I wtedy zacznę działać.
Do ostatecznych decyzji jest mi potrzebna jutrzejsza rozmowa. Potem będę już wiedzieć na czym stoję. A teraz... Teraz muszę od nowa nauczyć się powstrzymywać łzy... Bo świat jest okrutny i nie toleruje łez. W ludzkiej dżungli przetrwa tylko silna jednostka. A ja potrafię pokazać się jako silna, nawet jeśli moje serce krwawi...

poniedziałek, 7 września 2009

Demotywatory


Heh... w całej swej zdradzie jesteście oboje tak do siebie podobni, mimo że pozornie nie macie ze sobą nic wspólnego, mimo że zdradzacie w zupełnie innym konekście. Obydwoje opuszczacie mnie w tym samym czasie tak samo brutalnie, tak samo bez słowa... Tak samo potrzebni, tak bardzo związani z moją przyszłością.

I tak samo brakuje wam odwagi żeby odpowiedzieć...

niedziela, 6 września 2009

:*


Dziękuje kochanie za cudowne popołudnie! Za rozmowę i za to że rozumiesz mnie bez słów... Za to że jesteś! Mam nadzieję że ja też mogłam ci choć troszeczkę pomóc - pamiętaj, że jeśli czegokolwiek potrzebujesz to po prostu dzwoń :*

sobota, 5 września 2009

Góry były cudowne! Najwspanialsze na świecie, jedyne, ukochane. Bo tatry można pokochać tylko raz i nigdy się o tym nie zapomni. Towarzystwo zaskoczyło. Zaskoczyło mnie skrajnie to w kompletnie różnych kierunkach. Tylko szkoda że najbardziej zaskoczyła osoba, która zaskakiwać nie miała... Nie wiem co z tego wyniknie. Na razie mam dużo zmartwień na głowie. Martwię się o dziewczyny, o gromadę, o mamę i jej pomysły z mieszkaniem. Martwię się o siebie i o to co przyniosą najbliższe dni i miesiące. Nie wiem co będzie. Wiem że dam z siebie wszystko i że nie poddam się przeciwnościom. Wiem, że są rzeczy które muszę zrobić, chociaż czuję że nie mam na to siły. I choć pozwalam płynąć łzom bezradności i rozpaczy - będę silna.
Będę silna, bo wiem że są ludzie, którzy na mnie polegają. Bo poznaje czym jest życie. Bo mam dla kogo to robić, mimo że opuścili mnie ci, dla których najbardziej chciałam to robić.
Moje priorytety się zmieniają - jeszcze nie wiem jak. Ale...

"Każdy z was, młodzi przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje "Westerplatte". Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić. Jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć. Jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić. Nie można "zdezerterować".

Wreszcie - jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba "utrzymać" i "obronić", tak jak Westerplatte, w sobie i wokół siebie. Tak, obronić - dla siebie i dla innych." Jan Paweł II, Westerplatte, 12 czerwca 1987

wtorek, 1 września 2009

I nadszedł dzień wyjazdu... Wszystko się wali i świat traci sens. Rosną obawy i niepewność. Poczucie bezpieczeństwa i akceptacji zaciera swoje kształty. Szcząście i samozadowolenie rozmywa znaczenie... Nie wiem...