
Ech, problemy za problemami i generalnie odechciewa się żyć czy cokolwiek robić. Zaczęło się od kanarów, potem zaatakował mnie ksiądz i zjechał w zasadzie za nic (teraz już dobitnie sobie uświadomiłam skąd moje problemy z wiarą...), potem zarwana noc (nauka + króli = złe połączenie) a teraz jeszcze kręgosłup tak uwalony, że nie mogę stać ani za bardzo się ruszać...
Masakra...
2 komentarze:
ciekawa jestem kto mnie tego nauczył :P nie wiem czy pamiętasz jak codziennie się czepiałyśmy siebie wzajemnie, że nie dodała któraś którejś komentarza :P
w końcu dotrą, nawet z kilkoma innymi rzeczami :D tylko autko uruchomię i to jakoś w tygodniu pewnie przywiozę :)
Prześlij komentarz