Buahahahaha! Oj, bycie córką ojca mego Romualda Fernandeza i matki mojej Margerity Fernandez nie było wcale łatwe - ale za to szalenie zabawne. Tylko żali mi wgniecionego w drzwi Oskara...
i atak ołtarzystów też był mocny...
Kto zrozumie?
No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?
środa, 30 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
cieszę się, że jesteś i nie gniewasz się. ja niestety zdolna nie jestem i mogę ze studiów wylecieć to będę wtedy mieć jeszcze więcej czasu dla Ciebie :*
chcieć to bym i może chciała, ale nie mogę. jednego psa już mam i byśmy się w domu nie pomieścili, a w dodatku ja prawie cały dzień jestem na uczelni lub w pracy i musiał bym zostawać.
ej nie wiem jak to będzie z tymi studiami, bo nie mam zaliczenia z jednego przedmiotu i raczej nie będę go mieć więc tak na krawędzi balansuję :/
ale może jak wszystko inne pozaliczam to się uda jakoś przejść :)
Prześlij komentarz