
Maskara, jedna wilka niekończąca się masakra... Nawet piła mechaniczna już by sprawy nie pogorszyła...
Jedna wielka sieczka, zaprawiona przedsmakiem jutrzejszej sieczki. Musze sobie znaleźć miejsce na przechowywanie swoich zwłok w najbliższych dniach, bo nie zamierzam w domu siedzieć.
Teraz chce się tylko wyć do księżyca.
Nie wiem co zrobię. Może Herold ma racje, może pora się od tego oderwać? Może jeśli bym znalazła pracę i poszukała z nią to mogłabym się usamodzielnić? Może to byłby koniec problemów? Przynajmniej takich?
Jejku jak dobrze mieć świadomość, że ktoś o nas myśli. I że jakby wyczuwając łzy napiszą w odpowiednim momencie...
Trudno jest się przeciwstawić agresji, w dodatku tak nieprzewidzianej. Trudno uciec kolejnym ciosom, próbując jednocześnie zebrać kawałki rozbitego serca. Trudno zebrać się z podłogi i powstrzymać łzy...
Świat jest okrutny, tak samo jak ludzie. Nawet ci pozornie najbliżsi, tylko czekają, żeby wbić nóż w serce. Prawdopodobnie nie należy po prostu nikomu ufać. Chociaż może... Bo gdyby nie zaufanie, to może nie byłoby Misiaków?
Nie wiem co o tym myśleć... Nie wiem jak będą wyglądać najbliższe dni. Nie wiem czy dzisiaj dam radę zasnąć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz