
Dziwny dzień. Mikołaj przyszedł fajowy - duuuużo książeczek, fantasy i początek antologii poezji francuskiej i niezbędniczek i czapka! Z kocą mordką! I drobiazg dla Kamisia :) A u dentysty było fuj. To znaczy było super, bo ona to cudownie zrobiła i wogóle, a fuj to jest teraz, bo mam fuj zęby. A już w poniedziałek wracam na fotel... Bu! Kupiłam sobie soczki z marchewki do szkoły! A Emma ma dwa szczurki :D Koników nie ma, ale mówi się trudno. A jutro muzeum i nauka. A z konkursu jednak zrezygnowałam, nie chce mi się, wystarczy mi jeden. A ciesze się że Kami ma się lepiej i że udało mi się pomóc... martwiłam się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz