
Moje biedne maleństwo dalej jest biedne i dalej sie martwię... Chociaż po całym dniu niepewności od pół godzinki jest troszkę lepiej...
Ale przynajmniej tort się udał... chociaż nigdy bym nie przypuszczała że będę robić TAKI! tort... No ale cóż ludzie są dziwni... Ale chyba się podobał a przynajmniej smakował co można wywnioskować z wrzasków w tle... A z tym telefonem to po prostu totalny szok! Dobrze że się nie zaczęłam na Kamila drzeć, ale byłby wstyd...
I chciałam powiedzieć że nienawidzę być bezradna, płakać dostawać histerii i wymiotować z nerwów... Ale takie jest życie... Niepewność dalej zostaje chociaż teraz już jestem spokojniejsza...
I dlaczego moja mama tak się na nią upiera? Nie rozumiem... A może tak ma być? Ale dlaczego czyimś kosztem?!...
I mam kupiony prezencik dla liska na dzień dziecka :D i niedługo pojadę po prezencik na imieniny :) A mój imieninowy prezent ciągle czeka na zamówienie... A ten na dzień dziecka jest obiecany tylko musi się jeszcze naleźć w jakimś sklepie :D ale chce taki jak ma Agatka!
I wogóle dziwny dzień i jestem wykończona chociaż nie zrobiłam nic co zaplanowałam... Jutro też trzeba wstać i chyba zrezygnuję z basenów na Słowacji... Muszę się wziąć do nauki... masakra-francuski...