
Haha rozwiązałam zagadkę! A poza tym mam lenia i nienawidzę wosu i nie zamierzam pisać z niego sprawdzianu. Z angielskiego też nie więc może zmienię grupę. Tylko jutro żeby zdążyć. I generalnie nic mi się nie chce, ale chemii to się muszę nauczyć. I nie rozumiem zadania z polskiego i mam lenia i słowotok... I myślę że czasem słowa nie są potrzebne - wystarczy krótkie tak, albo spojrzenie. I wszystko wiadomo i jest znacznie lepiej niż jakby się dużo mówiło. No. To tyle. Znowu lubię swojego boga i znowu mi sie chce na nim pisać. I dalej mam słowotok więc żeby was nie zanudzać lecę się uczyć chemii chociaż już jest późno (prawie dwunasta!) Ale trzeba sie nauczyć. A to wszystko przez tych debili z mojej klasy, bo ja już to umiałam to przenieśli sprawdzian debile jedne. I znowu sie muszę uczyć i to bez sensu... Grrr... Jak ja tego nie lubię... Ich nie lubię... I przenoszenia sprawdzianów bo jak nie umieją to i tak sie nie nauczą... I uczyć się nie lubię... Ale wracam do siebie! Kryzys tożsamości mija i mimo że rozterki są te same i dołek dalej jest to znowu staram się go ładnie zamaskować. Przykryć jakimiś liściami żeby nikt o nim nie wiedział. Ciekawe kiedy znowu sama o nim zapomnę i znowu wpadnę... No ale trudno takie są koszty nie martwienia znajomych. Bo ja udaje że nic nawet jak już jedna noga mi do dziury wpadnie.... Taka już jestem... No ale znowu dość - trzeba skończyć z kwiecistymi przenośniami! Koniec gadania i do nauki! Papa i całuski dla wszystkich (kolejne liście :))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz