
Hmmm. Tak sobie myślę, że w końcu kiedyś ilość moich pseudonimów (czyt. ukrytych osobowości) mnie przytłoczy. Bo kim to ja już nie byłam... Kucykiem, Pomidorem, Koalą, Wężem Boa, Plastusiem, Chachurem, Królową, Silwerkoniką, Anielą, Oprawcą Trolli, Śnieżnym Elfem, Szamanką, Czerwonym Kapturkiem, Autorką, Piórnikiem, Studentką Zorientowaną, Skarbniczką, Córką Małpy, Mamą gesią, Żoną prezesa, Przewodniczką, Wieszczką, Kozą... Myślę, że nawet Kuro-no-Kitsune nie dorównałby mi ilością przezwisk, gdyby chcieć policzyć wszystkie. A najdziwniejsze jest to, że w zasadzie każde z tych określeń naprawdę opisuje mnie. To ubrane w słowa maski... Maski nie będące fałszem, tylko kolejnymi obliczami tej samej osoby.
Silwerkonika jest chyba najbardziej obszernym z moich przezwisk. Żadne z nich nie towarzyszy mi aż tak długo, żadne nie ma tylu znaczeń. Silwerkonika jest tym dzieckiem, zafascynowanym RPG i zapatrzonym w brata i kuzyna. Silwerkonika jest małym odkrywcą internetu. Silwerkonika jest dziewczyną, która potrafiła spędzić całe dni z Fiołkiem, bo dla nich nie istniało nic poza ich małym prywatnym światem. Silwerkonika to niesmiałe stworzenie potajemnie cieszące się z całowania z kumplem w barze. Silwerkonika to wybuchowa mieszanka sprzeczności, lubiąca szokować i wprowadzać zamęt. To mały podjudzacz i czarownica. Była satanistka i nieustraszony leń. Pozostałe przydomki mają jedno dwa znaczenia...
Nic na świecie nie jest proste, nic nie da się ewidentnie określić. Maski... cóż, każdy je nosi. Nie są fałszem są pewnym stereotypem. A to że moje mają imiona... No cóż, łatwiej mi je rozróżnić :)
Nic na świecie nie jest proste. To takie dziwne - jak słowa "nienawidzę cię!" mogą być wyznaniem przyjaźni... A jednak! Bo to także jest maska.
A teraz nadchodzi zima. Śnieg jest kolejną maską ziemi...