
Dziwny dzień. Jak zwykle... Cała masa stresu z Majką i Vivienne, ale wszystko się dobrze skończyło. Malo nie zemdlałam u weta, nakopałam się na działce i wiaderko ugryzło mnie w nogę. A wieczorem spacer po lesie i kontrola policyjna (ich nie mnie).
Dziwne przygody (i odpały) jeszcze dziwniejszej osoby...
1 komentarz:
a może coś więcej o Vivienne? ja nic nie wiem!
trzeba się koniecznie spotkać :D
Prześlij komentarz