Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

poniedziałek, 29 marca 2010

;


Ech, problemy za problemami i generalnie odechciewa się żyć czy cokolwiek robić. Zaczęło się od kanarów, potem zaatakował mnie ksiądz i zjechał w zasadzie za nic (teraz już dobitnie sobie uświadomiłam skąd moje problemy z wiarą...), potem zarwana noc (nauka + króli = złe połączenie) a teraz jeszcze kręgosłup tak uwalony, że nie mogę stać ani za bardzo się ruszać...

Masakra...

sobota, 6 marca 2010

Buahaha


Świat się kończy! Żarty o praniu kota w pralce, okazały się nie być żartami. Biedna Bella i jeszcze biedniejsza babcia! To jakaś paranoja jest...

Zaczęłam sprzątnie pokoju, co jest jak na mnie strasznym wyczynem. Muszę poodzyskiwać moje książeczki! I znaleźć materiały do książki. A wogóle, to ostatnio moje pisanie zaczyna mi się wymykać spod kontroli - chyba mi się postaci naćpały...

Jutro uroczystości i coś czuję że będzie się działo... A ja żałuję że to jutro bo chętnie poszłabym z Kamilem do kina. No, ale mówi się trudno - pozostaje nadzieja że wspólne wyjście pozostaie aktualne w innym terminie.

czwartek, 25 lutego 2010

jupi!


Sesja zakończona! Udało się przebrnąć przez fizykę i już oficjalnie mogę się uważać za studentkę drugiego semestru (choć brakuje mi jeszcze dwóch wpisów) Jest git!

Nie wiem jak przeżyje jutrzejszy dzień, ale muszę sobie dać radę. Najbliższe półtora tygodnia będzie równie mordercze jak ostatnie dni, ale nie poddam się nie opuszczę głowy.

I wreszcie będę mogła poświęcić czas moim pasjom :)

niedziela, 7 lutego 2010

Bella


Znalazłam miłość mojego życia. Szkoda że tylko oficjalnie jest moja, bo coś czuję, że już jej nie odzyskam. Ale jest najwspanialsza na świecie!!!

wtorek, 2 lutego 2010

...


Jejku jejku jak dawno nie było mnie na moich wszystkich blogach... Ale jakoś tak życie pędzi do przodu, czasu nie ma zajrzeć, a i czytelników chyba jak na lekarstwo. Z tego co mi się zdaje to pozostała tylko Mysza, która ma swoje sprawy i tez czasu nie ma, a sobie znalazła własnych czytelników.

Tylko ja wydaje się żyć w wiecznym tłumie, a jednak samotna. Ale może za jakiś czas się to zmieni? zobaczymy. Na razie nie przejmuje się niczym, patrzę jasno do przodu i podejmuje wyzwania czerpiąc pełnymi garściami...

piątek, 15 stycznia 2010

ż jutro jadę na zimowisko i mnie nie będzie... ja nie wiem jak to przeżyję, ale jakoś muszę. Nie mogę przecież zawieść moich maluchów. Będzie dobrze...

środa, 30 grudnia 2009

:)

Buahahahaha! Oj, bycie córką ojca mego Romualda Fernandeza i matki mojej Margerity Fernandez nie było wcale łatwe - ale za to szalenie zabawne. Tylko żali mi wgniecionego w drzwi Oskara...

i atak ołtarzystów też był mocny...

środa, 16 grudnia 2009

Tak blog żyje i ja też żyje, chociaż jakie to życie jak mam wargę poparzoną HCl'em. Nie pisze (rzadko pisze) bo mam dużo nauki i nawet czasu nie starcza, zaraz zresztą jadę na francuski ha którym mam zamiar rozwalić dialogi razem z Ananasem. Będzie się działo.

A wogóle to muszę napisać plan pracy, który już jest spóźniony i nie mam żadnego pomysłu. Może ktoś z was ma pomysł?

wtorek, 15 grudnia 2009

Buuuuuuuhuhu.... Poparzenie się stężonym kwasem solnym nie należy do rzeczy przyjemnych a wręcz przeciwnie! Całe wargi mam poparzone! I w dodatku to nie moja wina tak jak tych głuptaków które się zachłysnęły (albo wypiły) rozcieńczone kwasy/zasady. Mnie zaatakowała złośliwość rzeczy martwych! Ja się tak nie bawię!

niedziela, 29 listopada 2009

belly


Och było bosko cudownie i fantastycznie! Właśnie tego mi było potrzeba :) Co prawda ta esencja kobiecości mnie zabiła totalnie dzisiaj, ale już wiem jak zaprosić araba do łóżka :P i wogóle jestem pełna zapału do dalszego rozwijania się i jest super. Cztery dni w tygodniu na treningi, trzeba coś wymyślić na pozostałe trzy - ale ja już coś wykombinuję. Szkoda mi tylko koni, no ale na to już chyba nic nie poradzę.

I zamówiłam takie przecudowne baletki - będzie bosko jak już dojdą :) No, i marzy mi się strój (ale to jeszcze za wcześnie) i skrzydła (to już zdecydowanie bardzo bardzo za wcześnie)

I potrzebuję chyba jakiegoś magika który mnie piłą przetnie na pół. I shimmy to na razie za wiele jak dla mnie, chyba mam po prostu za mały biust...