Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

wtorek, 8 lipca 2008

hehe... kolejny wesz



Jesteście dziwni jacyś... Wesze są super! zwłaszcza jak sie martwe wysypują na ręce... Taki wesz nie jest może uroczy, ale za to przygoda niezapomniana... A zdjęcie nie oddaje w całej okazałości jak to coś wygląda... Bo po Marcelinie biegały właśnie takie tylko miały prawie pół centymetra długości.

poniedziałek, 7 lipca 2008

);


Jest mi smutno, jest mi źle Niechaj ktoś przytuli mnie!

hemm


W sumie dziwny dzień... Boli mnie gardło i dalej mnie boli głowa... I mnie to paskudztwo uczuliło... Fuj... I nie mam biletów i nie wiem jak wyciągnę od rodziców kasę na nie... Ale jutro jedziemy sie odwszawiać... No cóż z zuchami różne rzeczy sie na kolonii zdarzają... Ale czesanie przez cztery godziny to masakra... I pomyśleć że w naszych czasach i tak trzeba włosy dzieciom przez wszy obcinać... Ale przynajmniej nie na łyso... A Marcelinka była bardzo dzielna chociaż prawie usnęła na tym stole i przez trzy dni wyła o misia... A ja mam liska... i cały czas kombinuje gdzie powiesić swoją laurkę... laurki... muszę spróbować na drzwiach... i idę spać... Dobranoc wszystkim... Słodkich snów...

PS. Uwielbiam trzykropki ;D

niedziela, 6 lipca 2008

);


Niby powinnam sie cieszyć że już w domu i że skończyło sie użeranie i krzyczenie... Ale siedzę i płacze i tęsknię - i mam już zatkany nos i nie mogę mówić i na szczęście przed wyjazdem rozbiłam termometr bo chyba nie chciałabym pokazać co pokazuje... Dziękuje za powitanie... i dziękuję za popołudnie... i też dziękuję Ani i Ani, ale zwłaszcza Ani... będę tęsknić... A okulary są głupie bo nie można łez wycierać...

niedziela, 22 czerwca 2008

ble...

Dzień pod znakiem pakowania... Najpierw namiotów, teraz siebie... A jeszcze obrazki nie gotowe... Dobrze że w trakcie była popołudniowa drzemka i zakupy i dopieszczenie przez przytulanie... I rower... który się rozpada... hehe... Jutro będzie masakra :)

sobota, 21 czerwca 2008

Hehehihihaha....


Zostałam uderzona rowerem... Buuuu... I mnie boli... I mam prawie złamany nos... I prawie przy okazji spadłam ze schodów... A jak będę mieć siniaka to zabije pewnego typa... Ech... Ciężkie jest życie... Ale dzień poza tym był świetny :D i dlaczego ja wcześniej nie poszłam na practisa?! To było boskie... Zwłaszcza PRZEMYKANIE KOłO TARASA w rytmie quick stepa... Hehe... Dzięki robaczki... Bo mam chyba nowego robaczka :D

Ja chce jeszcze tańczyć... idę szukać jakiejś ofiary która ze mną zatańczy...
O! Znalazłam!...

piątek, 20 czerwca 2008

mrrrrrrr

Hmmmm... Fajny dzień w sumie... Chociaż z tą awanturą chyba troszkę przesadziłam... Ale to nie moja wina! I dało to pretekst do rozmowy, która była potrzebna i która dużo dała! I jest fajnie i już wszystko wyjaśnione i w porządku :D A dzień był sweet taki prawie cały razem z lisem... I zakładaliśmy mu bloga! Iw ogóle fajnie, dzięki misiaku... Ciekawe czy mu sie dostanie za powrót do domu przed dwunastą... Mam nadzieję że nie. Chociaż nie wiem jak my jutro wstaniemy. No ale nic. Dobranoc wszystkim :***


Ps. Ach, a moja zasłona z róż niedługo będzie naprawdę imponująca - bo na biurku stoi wazonik z dziewięcioma dużymi czerwonymi różami... i jedna malutka :D dziękuje skarbie :*

czwartek, 19 czerwca 2008

:******


Już sie nie gniewam i już jest dobrze... plasterek naklejony, mimo że blizna zostanie... już dobrze... Ibyło tłumaczenie i przepraszanie i przytulanie... i już ok. Tylko sie martwię pewnym załamkiem... i będę miała śliczne baletki i podoba mi się kolczyk :D i coraz bardziej kusi mnie moje marzonko niespełnione. I wreszcie zabrałam się za tą biblioteczkę :D Nie skończę teraz... Ale po wakacjach na pewno się uda :D i będzie dobrze. Tylko o jedno mam strasznego focha, chociaż misiek próbuje to załagodzić... Ale to i tak nie fair! I wogóle jest dziwnie wszystko... Byle do 22 lipca! Wtedy jedno z marzeń się spełni! :*** Dziękuję misiaki :***

środa, 18 czerwca 2008

łzy...


łzy nie pomogą... a taki szantaż... taki szantaż może jest skuteczny, ale tylko do czasu... bo to właśnie on najbardziej łamie serce... a to nie jest łatwe do naprawienia... pytanie tylko, ile jeszcze wytrzyma...

...


Nie chce cię widzieć... Jak zwykle słyszę to samo, ale tym razem nie ma nawet żalu... Jak chcesz wynagrodzić złamane serce, tysiące wylanych łez i zniszczone marzenie?! Bo słowa nie wystarczą... A sny... Sny najwidoczniej tak jak twierdzą niektórzy pokazują dokładnie na odwrót... Dziś to potwierdzasz... A ja nie mam siły walczyć... Już nie... Żałuje że obowiązki zmuszają mnie do spotkania...