Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

niedziela, 13 czerwca 2010

Hmmm...


Nie wiem co mam myśleć... W zasadzie nie wiem czego tak naprawdę chce i co mam robić? Czy mam zaufać intuicji? Czy kierować się rozsądkiem? Czy ta intuicja jest naprawdę intuicją czy po prostu rozpaczliwą tęsknotą za czymś?
Czuję się tak potwornie zagubiona... Dzisiajsza rozmowa nic nie wyjśniła, skomplikowała to wszystko jeszcze bardziej. Z jednej strony nie daj sie, nie popełnij tego samego błędu. Z drugiej strony uwierz, że ludzie potrafią się zmienić.
Naprawdę potrafią? Czy ty potrafisz? Czy mogę w to uwierzyć i zaufać? Czy po prostu kolejny raz pozwalam sobie wbić nóż prosto w serce? Bo w tej chwili tak właśnie się czuję.
Boję się tego co się dzieje, boje się tego co czuję i boje się tego co może się stać. Boje się, że to tylko ułuda, że jakiś chory żart przewrotnego losu.
Sama nie wiem. chciałabym żeby to wszystko było łatwiejsze.
Może chciałabym, żebyś był zupełnie innym człowiekiem, żebyś naprawdę się zmienił i żebyśmy mogli zacząć od nowa. Żeby to nie okazało się kłamstwem.
Nie wiem co mam myśleć... Nie wiem czy wczoraj nie było błędem. Nie wiem co robić dalej. Nie wiem jak się odnaleźć.
Mama powiedziała, żebym dała sobie szanse i zobaczyła jak to wygląda. Powiedziała że mnie znasz i wiesz co jest dla mnie ważne. Żebym sprawdziła, czy potrafiłeś się zmienić i czy potrafisz uszanować to co dla mnie istotne. Czy potrafisz zawalczyć? Bo ponoć cenimy tylko to, czego zdobycie przychodzi z trudem... Czy podejmiesz wyzwanie?
Nie wiem co mam myśleć...

czwartek, 10 czerwca 2010

^.^


Buahaha... I tak nanarzekałam na tą chemię, że udało się ją zdać! Jestem boska (wiedziałam że moja wiara we własne możliwości daleko mnie zaprowadzi).
Tak więc zaliczenie już mam. Teraz pozostaje li i jedynie egzamin. No i jeszcze dwa inne egzaminy i kilka zaliczeń. ale tym na razie się nie martwię. Martwić się będę jak dostane za półtorej godziny wyniki z technologii.

środa, 9 czerwca 2010

...


Kochany komentarzyk zwabił mnie na bloga. Skoro tu już jestem, to może warto coś napisać?

No więc... Chemia jak zwykle leży i kwiczy. Od dwóch dni chodzę jak zombie, chociaż te dni decydują o moim dalszym losie. Jutrzejszy też chociaż wcale nie wiem czy będzie lepszy. Nic nie umiem, mimo że się uczę. Naprawdę się uczę. Naprawdę...
I decydujące wyniki z technologi i decydujące kolokwium. Mam tylko uzasadnioną wątpliwość - jeśli wszyscy zdali zerówkę, to czy będzie pierwszy termin? dla mnie?
Pozostaje mieć nadzieję i niezachwianą wiarę w siebie. Tego jak zawsze mam w nadmiarze.
Jak jutro się uda - to obiecuję przysiąść na planem pracy! Przysięgam!

No dobra... wymęczyłam kilka ładnych zdań, to wracam do moich amin, amid i całej reszty...

sobota, 22 maja 2010

Jak zwykle


Brutalna rzeczywistość odciska na mnie swoje piętno, zmuszając do ukrycia się we własnych czterech ścianach. Ustalona kolej rzeczy, już tyle razy sprawdzona... a mimo to pozwalam sobie a złudne nadziej, że może będzie inaczej. W ciągu dwudziestu lat, tylko dwa razy udało się uciec od reguły. Dwa razy na ile dziesiątek?
Najwidoczniej... Najwidoczniej nie jestem osobą, którą można pokochać. I nie, nie użalam się nad sobą, że nie mam chłopaka. Bynajmniej. Użalam się i owszem, ale dlatego, że nie potrafię znaleźć przyjaźni. Przyjaźni, która choć raz byłaby dla mnie.
Dlatego kolejny raz nurzam się w ciepłym bagnie oddania, oferując siebie za nic. Bo mimo obietnic-kłamstw, nigdy nic nie dostanę. Wiem to, choć moje serce krwawi z bólu.
Życie płynie dalej, kolejni ludzie pojawiają się i znikają. A ja pragnę wierzyć, że chociaż we wspomnieniach kilku z nich pozostanę na zawsze - oni wszyscy na wieki będą mieszkać w moim sercu.

niedziela, 2 maja 2010

:)

Po prostu:
Kocham góry!!!

poniedziałek, 29 marca 2010

;


Ech, problemy za problemami i generalnie odechciewa się żyć czy cokolwiek robić. Zaczęło się od kanarów, potem zaatakował mnie ksiądz i zjechał w zasadzie za nic (teraz już dobitnie sobie uświadomiłam skąd moje problemy z wiarą...), potem zarwana noc (nauka + króli = złe połączenie) a teraz jeszcze kręgosłup tak uwalony, że nie mogę stać ani za bardzo się ruszać...

Masakra...

sobota, 6 marca 2010

Buahaha


Świat się kończy! Żarty o praniu kota w pralce, okazały się nie być żartami. Biedna Bella i jeszcze biedniejsza babcia! To jakaś paranoja jest...

Zaczęłam sprzątnie pokoju, co jest jak na mnie strasznym wyczynem. Muszę poodzyskiwać moje książeczki! I znaleźć materiały do książki. A wogóle, to ostatnio moje pisanie zaczyna mi się wymykać spod kontroli - chyba mi się postaci naćpały...

Jutro uroczystości i coś czuję że będzie się działo... A ja żałuję że to jutro bo chętnie poszłabym z Kamilem do kina. No, ale mówi się trudno - pozostaje nadzieja że wspólne wyjście pozostaie aktualne w innym terminie.

czwartek, 25 lutego 2010

jupi!


Sesja zakończona! Udało się przebrnąć przez fizykę i już oficjalnie mogę się uważać za studentkę drugiego semestru (choć brakuje mi jeszcze dwóch wpisów) Jest git!

Nie wiem jak przeżyje jutrzejszy dzień, ale muszę sobie dać radę. Najbliższe półtora tygodnia będzie równie mordercze jak ostatnie dni, ale nie poddam się nie opuszczę głowy.

I wreszcie będę mogła poświęcić czas moim pasjom :)

niedziela, 7 lutego 2010

Bella


Znalazłam miłość mojego życia. Szkoda że tylko oficjalnie jest moja, bo coś czuję, że już jej nie odzyskam. Ale jest najwspanialsza na świecie!!!

wtorek, 2 lutego 2010

...


Jejku jejku jak dawno nie było mnie na moich wszystkich blogach... Ale jakoś tak życie pędzi do przodu, czasu nie ma zajrzeć, a i czytelników chyba jak na lekarstwo. Z tego co mi się zdaje to pozostała tylko Mysza, która ma swoje sprawy i tez czasu nie ma, a sobie znalazła własnych czytelników.

Tylko ja wydaje się żyć w wiecznym tłumie, a jednak samotna. Ale może za jakiś czas się to zmieni? zobaczymy. Na razie nie przejmuje się niczym, patrzę jasno do przodu i podejmuje wyzwania czerpiąc pełnymi garściami...