Kto zrozumie?

No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?

środa, 9 lipca 2008

Bóg mnie zawiódł...


Zawsze do tej pory Bóg wysłuchiwał moich błagań... Nie próśb... Błagań. A teraz, w najważniejszym momencie, kiedy po raz pierwszy błagałam dla siebie zawiódł... I w tej najczarniejszej godzinie nawet On mnie opuścił... I mimo przyjaźni i szczerych zapewnień jestem teraz sama... Jestem sama bo nikt nie zrozumie... A nie ma nawet Boga...

Czuje sie gorsza nawet od kulawej myszy... Ona nie jest tak opuszczona... A samotność... Samotność fizyczna nie jest straszna, nie odbiega od normy i nie łamie człowieka... Zabić może samotność wewnętrzna, samotność uczuć...

Zrozumiałam



Tak, tak, wiem... Wiem że to ja jestem tą złą i to ja przesadzam... Nie musicie mi tego powtarzać znam ten tekst na pamięć... No więc bardzo przepraszam, wszystkich na których mam zły wpływ, przepraszam tych którym zajmuje czas, przepraszam tych którzy się na mnie regularnie zawodzą i przeze mnie denerwują! Przepraszam że musiałeś przeze mnie dwa dni później zacząć pracę, że przeze mnie nie masz czasu posprzątać i musisz się denerwować tym co wyprawiam. Może to po prostu jakieś chore wymysły i takiej osoby należy unikać?! I przepraszam że wyszedłeś pół godziny później niż chciałeś, bo zaczęłam płakać na samą myśl że możesz mnie tak po prostu, zimno i bez żadnych emocji zostawić...

A to że mam temperaturę i dreszcze nie ma znaczenia... Gorsze jest to że strumyczek łez nie chce się zatrzymać i że powinnam właśnie prasować żeby nie zawieść kolejny raz... I że z wszystkim jak zwykle muszę się ukrywać...

);


I co?! Jesteś z siebie dumny?! Całkowite rozwalenie czyjegoś świata poszło ci nad wyraz dobrze... No więc od teraz jestem niedostępna dla nikogo, nie odzywam sie i nie odpowiadam. Mam cały świat bardzo głęboko, a w jeszcze głębszym dole siedzę i nie mam zamiaru wychodzić. Na telefony też nie odpowiadam, bo zapewne siedzę zamknięta w pokoju i ryczę. I naprawdę nie trzeba mi tłumaczyć jak sie zachowuje, bo mam tego doskonałą świadomość! Chyba już sporo razy tłumaczyłam że jak mam wahania hormonalne to moich nastroi nie da się opanować, zwłaszcza w takiej chwili... Za to ty... Czy wiesz jakie jest twoje zachowanie?! Czy o tym pomyślałeś? Bo ja jestem dziewczyną i wszystko będę odbierać emocjonalnie mimo całej swojej logiki... a jak to dla mnie wyglądało? To że wstałam wpół do ósmej rano żeby posprzątać a potem cztery godziny czekałam aż przyjedziesz... I w sumie tak jakbyś przyjechał tylko że by oglądnąć film, zjeść przedrzemać chwile po jedzeniu... A jak jeszcze dostałeś czego chciałeś, to stwierdziłeś że musisz iść sprzątać i robić kilka innych rzeczy w których chciałam ci pomóc... Ale ty odrzuciłeś moją pomoc żeby potem odrzucić mnie... I to nie jest uczciwe zachowanie... No więc zastanów się jak to wyglądało z mojej strony, bo rozmawiać o tym nie będziemy. A jeszcze przy okazji nie myśl sobie że to ty się strasznie poświęcasz! Ty teraz sam o sobie decydujesz i nic cię nie goni. A ja codziennie mam w domu dzikie awantury o to że nic nie robie że za późno wracam przeinaczam kłamie i wogóle jaka to ja jestem wstrętna. To robiłam dla ciebie, ale jak widać niepotrzebnie. Jeżeli zabierałam ci za dużo czasu to trzeba było powiedzieć... Dzisiaj powiedziałeś aż za dosadnie. Teraz chce od ciebie tylko tytuł książki i nic więcej... A co do jutra... zobaczę czy wogóle wstanę i czy wogóle postanowię wyjść z pokoju... A kilka godzin płakania w poduszkę raczej nie zrobi dobrze mojemu gardłu które i tak kwalifikuje się do ostrego leczenia... Najwyżej stracę głos na parę dni... Teraz to już nie ważne. W sumie w tym momencie nic nie jest już ważne... Idę do mojej poduszki, a cały świat może się wypchać albo stanąć na głowie... I dalej tęsknie i dalej się boję... I wczorajsze wsparcie nie było jak widać prawdziwe... Może mi się tylko wydawało...

pisiu pisiu


Hmmm... Troszkę siedzenia przed komputerem i proszę! - nawet nie zauważycie że mnie nie ma bo nawet jak nie będę mieć komputera to pościki będą... Ale sprytna jestem... A teraz siedzę i czekam i już nie mogę się doczekać mojej myszki ukochanej która do mnie jedzie i jakoś dojechać nie może... Czekam skarbie... :* a dla drugiej skarby też :***

Rano...


Hmmm. Od rana pokoi troszkę posprzątany (przynajmniej z wierzchu) i teraz zaczyna się czekanie... Na lisa i na film i na rozmowę i na zdjęcie... No i chyba trzeba będzie się zebrać i posprzątać dokładniej... w ubraniach też. Ale to sie jeszcze dzisiaj zobaczy. A teraz idę zjeść śniadanie... Fajnie tak wstać wcześnie...

wtorek, 8 lipca 2008

Ehhh...


Ehhh... Mieliśmy pogadać a ty śpisz... W sumie śmieszny dzień... Zwłaszcza gotowanie... I sie tak bardzo przestraszyłam aż chciało mi sie płakać,ale zuch jest dzielny! I pierwszy raz nie musiałam się z tym ukrywać i naprawdę miałam wtedy wsparcie... dalej sie boje. I dziękuje bardzo za chusteczkę :* i czekam na zdjęcie! i nie lubię kłótni... i znowu jest że to ja wszystko przeinaczam i ja kłamie i ja nic nie robię i jestem fuj i wogóle...

hehe... kolejny wesz



Jesteście dziwni jacyś... Wesze są super! zwłaszcza jak sie martwe wysypują na ręce... Taki wesz nie jest może uroczy, ale za to przygoda niezapomniana... A zdjęcie nie oddaje w całej okazałości jak to coś wygląda... Bo po Marcelinie biegały właśnie takie tylko miały prawie pół centymetra długości.

poniedziałek, 7 lipca 2008

);


Jest mi smutno, jest mi źle Niechaj ktoś przytuli mnie!

hemm


W sumie dziwny dzień... Boli mnie gardło i dalej mnie boli głowa... I mnie to paskudztwo uczuliło... Fuj... I nie mam biletów i nie wiem jak wyciągnę od rodziców kasę na nie... Ale jutro jedziemy sie odwszawiać... No cóż z zuchami różne rzeczy sie na kolonii zdarzają... Ale czesanie przez cztery godziny to masakra... I pomyśleć że w naszych czasach i tak trzeba włosy dzieciom przez wszy obcinać... Ale przynajmniej nie na łyso... A Marcelinka była bardzo dzielna chociaż prawie usnęła na tym stole i przez trzy dni wyła o misia... A ja mam liska... i cały czas kombinuje gdzie powiesić swoją laurkę... laurki... muszę spróbować na drzwiach... i idę spać... Dobranoc wszystkim... Słodkich snów...

PS. Uwielbiam trzykropki ;D

niedziela, 6 lipca 2008

);


Niby powinnam sie cieszyć że już w domu i że skończyło sie użeranie i krzyczenie... Ale siedzę i płacze i tęsknię - i mam już zatkany nos i nie mogę mówić i na szczęście przed wyjazdem rozbiłam termometr bo chyba nie chciałabym pokazać co pokazuje... Dziękuje za powitanie... i dziękuję za popołudnie... i też dziękuję Ani i Ani, ale zwłaszcza Ani... będę tęsknić... A okulary są głupie bo nie można łez wycierać...