Francja czeka! Bobodent się sprawdza, co prawda na krótką chwilę ale zawsze to coś, przynajmniej kilka minut kiedy nie mam wrażenia że mi język odpadnie. Będę pamiętać o bryloczku z wieżą i żabci, a dla reszty będę szukać :* Chociaż się trochę boję co to potem będzie na kolonii... Ale raz się żyje.
Na razie jestem niezwykle podekscytowana (pewnie najbardziej dwoma dniami w disneylandzie) i pełna energii (głównie dzięki moim kiziom miziom)
Zdrowie nie dopisuje, ale już jest do przeżycia.
Może życie singla nie jest takie złe? Przynajmniej nie trzeba tęsknić... ale ja i tak tęsknię za wszystkimi moimi "nieboszczykami" z festiwalu.
Kto zrozumie?
No kto? Bo ja nawet nie wiem dlaczego bloga pisze... Kolejny z moich szalonych pomysłów... Ale może znajdę bratnią duszę, która odważnie zanurzy się w otchłani szaleństwa i zrozumie wszystkie moje rozterki?
sobota, 31 lipca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
a za mną to już nie tęsknisz. ech życie, wiedziałam, że tak będzie :(
Te singiel nie singiel. Lepiej zrezygnować z jednej rzeczy i zachować reszte, niż mieć wszystko co kiedyś może sie zniszczyć. :*
Prześlij komentarz